środa, 9 listopada 2011

Hanka Mostowiak nie żyje - Polska w żałobie!

UWAGA: Poniższy post nie został napisany pod wpływem żadnych środków odurzających, przeciwbólowych, a tym bardziej substancji psychotropowych. Nie pasuje on w żaden sposób do konwencji tego, z reguły poważnego bloga, jednakże istnieją pewne granice, po przekroczeniu których autor wręcz nie może się powstrzymać. Przed przeczytaniem zastanów się czy aby na pewno chcesz to przeczytać - robisz to na własną odpowiedzialność.

m-jak-milosc.pl

O, Haniu

Moja Haniu, przez Ciebie cała Polska płacze.
Jak mam znieść to, że już Cię nigdy nie zobaczę?
Byłaś ze mną codziennie, wieczorową porą,
Teraz mam żyć bez Ciebie - toż to istną zmorą!


Częste kłótnie z Markiem - byłem w stanie przebaczyć.
Machlojki w przetwórni - potrafiłem wybaczyć.
Ale jak dalej żyć i już Cię nie zobaczyć?!


Sposób śmierci Twojej przyprawił mnie o drżenie.
Scenarzyści myślą: widzowie to jelenie,
Któż nie uwierzy w tak potworne uderzenie?
Pusty serial, puste kartony - o nie, o nie!

Tyle mojej twórczości xD
A teraz mała rada dla scenarzystów: Gdyby się okazało, że Hania jednak żyje, to polecam taki rodzaj śmierci:


Szybko, bezboleśnie i od razu pod ziemią ;)

wtorek, 8 listopada 2011

Czy może być piękniejszy widok od rozpadającego się PiSu?

Mimo tego, że śmierć polityczna Jarosława Kaczyńskiego wraz z jego najbliższą świtą była dla mnie oczywista już od dawna, z zaciekawieniem i radością śledziłem ostatnie doniesienia medialne, prezentujące całej Polsce jak PiS "dogorywa".

Po odejściu, a właściwie usunięciu z partii, Zbigniewa Ziobry, Jacka Kurskiego oraz Tadeusza Cymańskiego, PiS niewątpliwie został w dużym stopniu osłabiony. Bez tych polityków, oraz innych, którzy pójdą w ich ślady, w PiSie nie zostanie nikt, na kogo warto byłoby zagłosować. Chyba tylko najtwardszy PiSowski elektorat (65+, dewotki i dewoci) zagłosuje na Prawo i Sprawiedliwość w składzie: Prezes Kaczyński i jego najbardziej lojalni poddani, którzy poza PiSem nie mają właściwie czego szukać w polskim życiu publicznym.

W ślad za Ziobrą, Kurskim i Cymańskim poszli następni, niczym szczury uciekające z tonącego okrętu. W Sejmie powstanie nowe ugrupowanie "Solidarna Polska", do którego należeć będzie 16 posłów oraz jeden senator, w składzie: Taduesz Woźniak, Mieczysław Golba, Jerzy Rębek, Beata Kempa, Patryk Jaki, Piotr Szeliga, Andrzej Dera, Jarosław Żaczek, Andrzej Romanek, Arkadiusz Mularczyk, Jan Ziobro, Edward Siarka, Józef Rojek, Mariusz Orion-Jędrysek, Jacek Bogucki, Marzena Wróbel i senator Maciej Klima.

Pozostaje teraz tylko pytanie czy "Solidarna Polska" będzie z PiSem rywalizować na serio czy na niby? Jest przecież możliwość taka, że władze PiSu, zafascynowane spektakularnym sukcesem partii Palikota, postanowiły zrobić coś podobnego, tyle że w sposób kontrolowany. "Solidarna Polska" być może ma być jedynie sposobem na zdobycie głosów młodszego, odrobinę bardziej liberalnego, aczkolwiek prawicowego elektoratu, który w następnych wyborach zagłosuje właśnie na partię "ziobrystów". Aż boję się myśleć o takim scenariuszu, który oddaje władzę w Polsce po następnych wyborach parlamentarnych koalicji PiS-Solidarna Polska. Jeśli cały ten bunt "ziobrystów" miałby być tylko chwytem marketingowym, to mam nadzieję, że będzie on nieskuteczny. Do kolejnych wyborów dużo czasu i z pewnością zobaczymy jeszcze nie jedną twarz "Solidarnej Polski"...

poniedziałek, 10 października 2011

Zwycięstwo PO oraz RPAL, porażka PiS, SLD, PJN

Polacy podjęli jedyną słuszną decyzję i podziękowali prezesowi, co jest chory na władzę, jego byłym zwolennikom z PJN oraz Grzegorzowi Napieralskiemu, który ośmieszył całą lewicę m.in. dzięki spotowi ze staruszką w roli głównej.

Ostateczne wyniki wyborów do Sejmu 2011 prezentują się następująco:
39,18 proc. dla PO, 29,89 proc. dla PiS, 10,02 dla Ruchu Palikota, 8,36 proc. dla PSL i 8,24 proc. dla SLD. 

Wczorajsze wybory to wielkie święto demokratycznej Polski. Pierwszy raz zdarzyło się, aby jakieś ugrupowanie polityczne zdobyło najwięcej głosów w dwóch wyborach z rzędu. Jedni Polacy kierowali się zapewne nadzieją, że przez kolejne 4 lata PO uda się zrealizować wszystkie obietnice wyborcze, a drudzy - strachem przed nieprzewidywalnym i co tu dużo mówić - obciachowym - prezesem.

Życzę owocnych rządów Platformie Obywatelskiej oraz z niecierpliwością czekam na odejście Jarosława Kaczyńskiego, zgodnie z jego wcześniejszymi obietnicami ! 

czwartek, 6 października 2011

Steve Jobs nie żyje

appleweb.pl 

W wieku 56 lat zmarł Steve Jobs - współzałożyciel Apple, będący ojcem sukcesu komputerowego giganta. Od lat zmagał się z rakiem trzustki.

Po założeniu firmy Apple w 1976 r., Steve Jobs był z nią związany do roku 1985, w którym odszedł, a firma zaczęła tracić popularność oraz udziały w rynku. W 1997 r. ojciec wrócił do swojego informatycznego dziecka i po raz kolejny doprowadził Apple na szczyty.

Śmierć Steva Jobsa to ogromna strata dla najbardziej wartościowego przedsiębiorstwa świata ale także dla setek milionów użytkowników iPod-ów, iPhone-ów czy iPad-ów.

Po ogłoszeniu przez Apple smutnych wieści, wspominali zmarłego oraz składali kondolencje m.in. prezydent Barack Obama, założyciel Microsoftu - Bill Gates czy twórca Facebooka - Mark Zuckerberg.

internet-news.com.p

wtorek, 4 października 2011

Hipokryzja po amerykańsku, czyli Big Hypocrisy

Ameryka krajem ludzi głęboko wierzących? Podobna myśl nie przyszłaby mi do głowy, gdyby nie artykuł Tomasza Deptuły "Kowboj Pana Boga" [Newsweek 19-25.09.2011]. Autor stawia w nim tezę, iż przyszły prezydent USA z pewnością będzie wierzący. Na potwierdzenie swoich słów przytacza fakt, iż 61 proc. Amerykanów nie zagłosuje na niewierzącego kandydata ubiegającego się o urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych [sondaż Pew Research Center].

Gdzie dostrzegam hipokryzję w takim stanie rzeczy? Otóż Ameryka, będąca krajem, w którym 40% mieszkańców przyznaje się (otwarcie) do posiadania broni (szacunki mówią o 200 milionach sztuk broni w prywatnych rękach Amerykanów), prowadząca 2 wojny jednocześnie, a w końcu stosująca regularnie karę śmierci od 17 stycznia 1977 (w nowym porządku prawnym) i wykonująca ją obecnie w 34 ze swoich 50 stanów, jest ostatnią rzeczą kojarzącą mi się z Bogiem.

Na dodatek wszystkiego, zaintrygowała mnie (w bardzo negatywnym świetle) osoba tytułowego kowboja - Ricka Perry'ego - gubernatora stanu Teksas (tego samego stanu, w którym wykonuje się najwięcej wyroków śmierci w USA), zamierzającego startować w wyścigu o fotel prezydenta USA z ramienia republikanów. Nie jest on jedynym kandydatem starającym się o nominację Partii Republikańskiej, jednak bardzo rzuca się w oczy za sprawą swojej wiary na pokaz.

Weźmy chociażby jego przemówienie do wyborców na Reliant Stadium w Houston, kiedy to Rick Perry w wyborczej ekstazie wzywał wszystkich do narodowej modlitwy o koniec nękającej stan Teksas dotkliwej suszy. Perry ma chyba zamiar wygrać wybory z Boską pomocą... 

"Z gospodarką przeżywającą trudności, społecznościami w stanie kryzysu oraz ludźmi dryfującymi po morzu moralnego relatywizmu potrzebujemy pomocy Boga. Dlatego wzywam Amerykanów do modlitwy i postu" - to nie słowa biskupa, tylko samego Perry'ego, który, oprócz tego, że często się modli, zachowuje się jak "swój chłop". Lubi chodzić w kowbojskich butach i kapeluszu, często nosi przy sobie broń, a kiedyś nawet, podczas joggingu, zastrzelił z niej kojota, który ośmielił się warknąć na jego pieska - po Bożemu, prawda?
 malialitman.wordpress.com
 sanfranciscosentinel.com
 csadispatch.blogspot.com
in-this-economy.com
dailycaller.com
 marcgunther.com
 pensitoreview.com
 in-this-economy.com

wtorek, 20 września 2011

Debaty po PiSowsku

W piątek 23 września o 19:25 w studiu TVN24 odbędzie się czwarta już debata przedwyborcza, tym razem poświęcona rolnictwu. Nie jest już pewnie dla nikogo zaskoczeniem, że również w tej debacie nie weźmie udziału żaden przedstawiciel Prawa i Sprawiedliwości.

Trochę to dziwne, bowiem partia, mówiąca w ostatnim czasie tak dużo o demokracji i zagrożeniach, które na nią czyhają za sprawą Platformy Obywatelskiej, powinna być zainteresowana debatami, które stanowią nieodłączny elementem życia publicznego w demokratycznych państwach.

Co w takim razie jest nie tak z partią PiS? O czym myślą panowie Kaczyński i Hofman (a propos - prawda, że iście Polskie nazwisko??) ? Może o tym, że z każdą kolejną debatą, z każdą nową gafą czy nie kontrolowanym atakiem złości na wizji ich szanse wyborcze zmaleją?

Mam nadzieję, że Polacy pójdą w końcu po rozum do głowy i NIE zagłosują na pseudo-partię chorych na władzę ludzi, określających się mianem Polaków-katolików !

Wielki "kambek" po ponad miesięcznej przerwie

Czas powrócić do regularnego pisania na moim blogu, proszę nie mylić z PiSaniem :D

Wiele się wydarzyło podczas mojej nieobecności tutaj, dlatego będę się starał jakoś to wszystko nadrobić.

Zabieram się więc do roboty :)

Pozdrawiam !!!

środa, 17 sierpnia 2011

Jarosław Kaczyński w PJN

Stało się! Podczas tegorocznych wyborów parlamentarnych z listy partii Polska Jest Najważniejsza w Białymstoku wystartuje sam Jarosław Kaczyński!

Startujący z piątego miejsca na liście, 36-letni przedsiębiorca, wcześniej pracownik doradztwa rolniczego, bardzo chciał wystartować, a ponieważ znane nazwisko może wytworzyć trochę szumu wokół mało popularnej partii PJN, zgodzono się, zapewne bez wahania... 

Jarosław Kaczyński wystartuje z piątego miejsca na liście PJN w Białymstoku i wcale się nie zdziwię, jeśli zdobędzie dużo głosów. Co roku powtarzają się bowiem sytuacje, kiedy wydawać się może, że jedynym atutem kandydata w wyborach, krajowych czy lokalnych, jest jego znane imię i nazwisko. Wiele osób daje się na ten tani chwyt nabrać... 

tvn24.pl

piątek, 12 sierpnia 2011

Giełda odzyskuje straty

Od wczoraj, na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych, a od środy - na parkietach światowych - przeważa kolor zielony, czyli kolor nadziei ;) Po ogromnych spadkach, nieadekwatnych do sytuacji makroekonomicznej (a więc spowodowanych gigantycznymi spekulacjami), kursy akcji stopniowo powracają do poziomów sprzed tygodnia.

Po co był ten chwilowy quasi-kryzys?
Dzięki niemu odpowiednia grupa osób, tzw. rekiny finansowe, zgarnia właśnie ogromne pieniądze, wraz z nadrabiającymi straty akcjami. Oni, będąc doskonale poinformowanymi, wiedzieli, kiedy wszystko zacząć sprzedawać (co wywołało reakcję łańcuchową, której skutki oglądaliśmy przez ostatnie kilka dnia), a kiedy kursy akcji były dostatecznie niskie - rozpoczęli zakupy. Wielkie zakupy, na których zbiją majątek jeszcze większy od tego, który mieli...

Pretekstem do tej wielkiej wyprzedaży na światowych giełdach było obniżenie ratingu wiarygodności finansowej USA. Giełda rządzi się swoimi prawami, i żeby najbogatsi mogli zyskać - najbiedniejsi muszą stracić (taki janosik, tyle że chodzący na rękach :p). Przed stratami można się było jednak uchronić. A w jaki sposób? Wystarczyło nie postępować jak stado baranów i nie wyprzedawać wszystkich swoich akcji, bo inni tak robią! 

Przecież akcje nie mogły tanieć w nieskończoność! Kiedy ktoś już stracił 20-30%, to sprzedaż akcji jest najgłupszą rzeczą, jaką mógłby w życiu zrobić. Ile jeszcze można stracić? Kolejne 10 - 20%, a z czasem notowania spółek znowu muszą zacząć odrabiać straty i po kilku miesiącach, a nawet tygodniach jest duże prawdopodobieństwo, że wyjdziemy na zero. To chyba lepsze, niż sprzedawanie akcji w owczym pędzie po zaniżonych cenach?

Ja w czasie tego "kryzysiku" nie sprzedałem ani jednej sztuki z moich akcji - patrzyłem jedynie z niezrozumieniem na innych, którzy wyprzedawali wszystko co mieli, pod wpływem impulsu. Czy dobrze na tym wyszedłem? Oczywiście! W najgorszym momencie na akcjach JSW (Jastrzębskiej Spółki Węglowej) traciłem ok. 38%, na akcjach BGŻ (Bank Gospodarki Żywnościowej) - 25%, a na akcjach ENAPu (Anergoaparatura) nadal tracę, w tej chwili 37%, ale to dlatego, że jest tam niewielki obrót (rzędu 10 - 20 tysięcy złotych dziennie) i spekulacja jeszcze tam kwitnie. 

W tej chwili, po 2 dniach hossy, Na JSW tracę jeszcze 22% (było 38%), na BGŻ - 18% (było 25%), a na ENAPie - ciągle 37%, ale to kwestia czasu, kiedy i on się odbije. Za parę tygodni wszystko wróci do normy. Najważniejsze jest to, że nie muszą sobie teraz pluć w twarz, jak tysiące osób, które w popłochu sprzedawały swoje akcje, a teraz patrzą na wzrosty tych samych akcji, rzędu 5-7% dziennie. Bawiąc się w giełdę, trzeba myśleć. Ci, którzy mają z tym problemy, słono za to właśnie zapłacili...

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Żałosny PiS nie ma żadnego pomysłu na rządzenie

Oczywiście Ameryki nie odkryłem, jednakże dzisiaj jedna informacja utwierdziła mnie w moim przekonaniu w 100%. Chodzi mi o szum, który zdesperowani politycy PiSowscy tworzą wokół śmierci Andrzeja Leppera. PiS wydaje się być bardzo zafascynowany temu podobną tematyką, wobec tego władze partii powinny poważnie zastanowić się nad zmianą nazwy, chociażby na PiŚ - Prokuratura i Śmierć. Moim zdaniem nazwa przyjęłaby się znakomicie. A i zwolennicy partii bardziej milusio by się nazywali, bo nie pisaczki - tylko pisiaczki.

Odmiana przez przypadki wyglądałaby wtedy następująco:

Mianownik: Kto? Co? (stoi pod pałacem) Pisiaczek
Dopełniacz: Kogo? Czego? (nie ma w rządzie i nie będzie) Pisiaczka
Celownik: Komu? Czemu? (przyglądam się z niechęcią) Pisiaczkowi
Biernik: Kogo? Co? (nie lubię) Pisiaczka
Narzędnik: Z kim? Z czym? (nie pójdę na pielgrzymkę) Z pisiaczkiem
Miejscownik: O kim? O czym? (było kazanie o. Rydzyka) O pisiaczku
Wołacz: Ty #$#%%# pisiaczku !!!

Odchodząc od pięknego języka polskiego, wracam do tematu dzisiejszego newsa. Mianowicie - kolejna śmierć sprawiła, że w polityków PiSu ktoś jakby tchnął nowe życie! Konferencje prasowe, wnioski, pytania, niejasności, wątpliwości - wszystko w związku z samobójczą śmiercią (wiemy to już oficjalnie) Andrzeja Leppera. 

Otóż szanowny PiS domaga się zwołania posiedzenia sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, na której chciałby dowiedzieć się jak najwięcej o postępowaniu w sprawie śmierci Andrzeja Leppera. "Nie chcemy, żeby ta sprawa skończyła się tak samo jak wiele innych w naszym kraju" - to słowa posła PiS - Arkadiusz Mularczyka, wypowiedziane na wspólnej konferencji z europosłem  Zbigniewem Ziobrą.

Może jeszcze PiS stanie po tej samej stronie co reżim białoruski i zaapeluje do polskich władz o przeprowadzenie obiektywnego i wszechstronnego śledztwa ws. tragedii, zalecając zaproszenie niezależnych ekspertów międzynarodowych, którzy pomogą wykluczyć jakiekolwiek wątpliwości w obiektywności śledztwa ??


piątek, 5 sierpnia 2011

Andrzej Lepper nie żyje

koktajl24.pl

Ciało lidera Samoobrony, wicepremiera w rządzie Jarosława Kaczyńskiego zostało znalezione dzisiaj przed godziną 17. w biurze partii w Warszawie. Wg najbardziej prawdopodobnej tezy - polityk popełnił samobójstwo.

Co mogło ś.p. Andrzeja Leppera skłonić do targnięcia się na własne życie? 

Powodów z pewnością było wiele, a ich źródło upatrywałbym w koalicji Samoobrony z PiSem. Od czasów słynnej afery gruntowej, polityk ten nie miał łatwego życia.

Wg Piotra Tymochowicza, przyjaciela Andrzeja Leppera, Samoobrona szykowała się do nadchodzących wyborów, a jej lider jeździł po całym kraju. Nic nie wskazywało na to, że może dojść do tragedii.

Renata Beger z kolei wprost stwierdza, że nie wierzy w samobójstwo polityka: "On był osobą bardzo wierzącą, był chrześcijaninem praktykującym. Wielokrotnie widziałam go, gdy zwracał się do Boga w trudnych sytuacjach. Nie tak dawno opowiadał mi, że jechał do chorego syna przez Częstochowę, mówił, że wierzy w cud jego ozdrowienia".

Jaka była faktyczna przyczyna śmierci Andrzeja Leppera dowiemy się niebawem, jak tylko zostanie zakończone śledztwo, które wszczęto, aby wykluczyć ewentualny udział osób trzecich w śmierci polityka.

koktajl24.pl
 

czwartek, 4 sierpnia 2011

Wykorzystanie metody LM3 do pomiaru wpływu podmiotów na ich otoczenie lokalne

Metoda LM3 (Mnożnik Lokalny 3, ang: Local Multiplier 3) jest tylko jedną z bardzo wielu metod stworzonych w celu pomiaru społecznej wartości dodanej, wytwarzanej przez rożne podmioty, w szczególności przedsiębiorstwa społeczne. Wyróżnia się ona jednak odrobinę innym podejściem, kładąc większy nacisk na aspekt ekonomiczny działalności podmiotu, niż na aspekt społeczny. Dzięki temu wydaje się ona być metodą bardziej wiarygodną i miarodajną oraz zyskuje przewagę nad innymi metodami, które zakładają przeliczanie efektów społecznych na wartości pieniężne, czyli tzw. monetyzację (np. metoda SROI, czyli Social Return on Investment).

Współczynnik (wskaźnik) LM3 można wyliczyć w szybki i prosty sposób, pod warunkiem, że zebraliśmy już wszystkie niezbędne do tego dane. Ich zgromadzenie wymaga bowiem trochę czasu oraz wysiłku.

Proces wyliczenia wartości wskaźnika składa się z 3 kroków (etapów):

- etap 1 - polega na obliczeniu początkowego przychodu podmiotu, który to przychód będzie rozpoczynał całe badanie (może to być przychód za określony przedział czasowy, np. miesiąc, kwartał, rok, bądź też mogą go stanowić środki pochodzące z określonego źródła, np. z jakiejś dotacji);

- etap 2 - należy podczas niego ustalić, jaka część początkowego przychodu została wydana na obszarze lokalnym;

- etap 3 - polega na analizie odsetka wydatków lokalnych dokonywanych przez beneficjentów badanego podmiotu (organizacji lub osób, u których podmiot zakupywał przedmioty bądź usługi).

Po zgromadzeniu niezbędnych informacji oraz obliczeniu kwot z trzech powyższych etapów, możemy wyliczyć wartość współczynnika LM3, która może zawierać się w przedziale 1-3. W tym celu należy zsumować trzy kwoty uzyskane w poszczególnych etapach, a następnie uzyskaną sumę podzielić przez kwotę z etapu 1, czyli początkowy przychód. Obliczony w ten sposób wskaźnik informuje nas, jakiej wielkości transfery pieniężne zostały wygenerowane na obszarze lokalnej gospodarki, dzięki 1 zł uzyskanego przez podmiot przychodu.

Przykładowo, kiedy LM3=1 - oznacza to, że podmiot cały swój przychód wydał poza obszarem lokalnym (1 zł przychodu trafiło do gospodarki i zaraz z niego wypłynęło). LM3=3 odzwierciedla sytuację, w której zarówno badany podmiot jak i jego beneficjenci wydali cały swój przychód lokalnie (1 zł napłynął w postaci dotacji, tyle samo zostało wydane przez podmiot, a następnie przez jego beneficjentów, co daje nam w sumie transfery pieniężne w wysokości 3 zł). Jeden oraz trzy to teoretyczne wartości współczynnika LM3, w praktyce nie są one spotykane. Bardziej prawdopodobny byłby LM3 równy 1,89. Taka wartość oznaczałaby, że 1 zł przychodu podmiotu przyczynia się do transferów pieniężnych na obszarze gospodarki lokalnej w wysokości 1,89 zł (1 zł jest przychodem podmiotu, natomiast pozostałe 89 groszy zostało wydane lokalnie zarówno przez ten podmiot jak i przez jego beneficjentów - można więc powiedzieć, że te 89 groszy to nic innego, jak wysokość dodatkowych transferów pieniężnych wygenerowanych dzięki działalności tego podmiotu).  

Z metodologii LM3 mogą korzystać różne podmioty, w różnych celach.

Podmioty należące do trzeciego sektora (sektora ekonomii społecznej) dzięki metodzie LM3 mogą wykazać, jak silny pozytywny wpływ jest przez nie wywierany na ich najbliższe otoczenie. Ułatwi im to z pewnością starania o różne dotacje ze środków publicznych.

Władze lokalne, stosując LM3, mogą lepiej zarządzać swoimi wydatkami, np. zlecając wykonanie remontu gminnej drogi podmiotowi, który osiągnął najwyższy współczynnik LM3.

Firmy prywatne także powinny być zainteresowane wykazaniem swojego pozytywnego wpływu społeczno-ekonomicznego, ponieważ może to wpłynąć na polepszenie ich wizerunku w oczach klientów (co zwiększy ich przychody ze sprzedaży) oraz ułatwi konkurowanie o środki publiczne z przedsiębiorstwami społecznymi.

Zwykli mieszkańcy również mogą skorzystać dzięki metodzie LM3, dążąc do jej upowszechnienia. Wymienione wcześniej podmioty, wiedząc, że w każdej chwili ich działalność może zostać oceniona i porównana, będą uwzględniały w swoich działaniach dobro lokalnej społeczności, a nie, tylko i wyłącznie, dobro własne oraz maksymalizację zysku.

wtorek, 2 sierpnia 2011

Krzyżowanie ludzi ze zwierzętami

Naprawdę ciężko jest mnie zniesmaczyć (wzbudzić wstręt, zdegustować, obrzydzić). Udało się to jednak uczynić brytyjskim naukowcom, którzy - jak podają media - przez 3 lata prowadzili w tajemnicy eksperymenty na ludzkich oraz zwierzęcych komórkach. W ich wyniku powstało ponad 150 międzygatunkowych hybryd! (sam zwrot "międzygatunkowe hybrydy" wywołuje u mnie dreszczyk). Cała sprawa wyszła na jaw gdy zabrakło pieniędzy na kontynuowanie kontrowersyjnych badań.

Najbardziej zdziwił mnie fakt, iż cały proceder odbywał się zgodnie z brytyjskim prawem, które od 2008 roku zezwala na prowadzenie badań naukowych polegających na pobieraniu od zwierząt jajeczek i zapładnianiu ich ludzką spermą czy też wszczepianiu jąder ludzkich komórek do komórek zwierzęcych (Human Fertilisation Embryology Act). Prawda, że interesujące? Ciekawi mnie, ile zabawy sprawiło brytyjskim pseudo-naukowcom grupowe spuszczanie się do probówek, a następnie sprawianie sobie potomstwa (oczywiście tylko w formie zarodka) razem z myszką, kotkiem czy pieskiem. Oczywiście mało prawdopodobne jest, żeby faktycznie używali własnego nasienia, no chyba że któryś miał na to ogromną ochotę...

Eksperymenty prowadziły 3 brytyjskie uniwersytety: King's College London, Newcastle University i Warwick Univeristy. Ich celem było opracowanie metod leczenia najcięższych chorób. Z niecierpliwością czekam na wyniki badań. Mam nadzieję, że ponad 150 różnych zarodków nie powstało i przeżyło dozwolonych ustawą 14 dni na darmo (po tym czasie należy je zniszczyć)... Jaką mamy pewność, że wszystkie zostały zniszczone? Dla zapalonego pracownika naukowego, żądnego sukcesu na miarę Nagrody Nobla, złamanie prawa mogło nie być problemem, tym bardziej iż nie trudno byłoby to zrobić tajemnicy.

Świat staje na głowie - tylko to przychodzi mi na myśl w tym momencie. A najgorsze jest to, że każdy, w sytuacji śmiertelnego zagrożenia życia bliskiej osoby (np. w postaci nieuleczalnej choroby), miałby bardzo poważny dylemat, jak daleko jest się w stanie posunąć, aby tę osobę uratować...

wyborcza.pl

wtorek, 26 lipca 2011

Alkohol i narkotyki zabijają na śmierć - Amy Winehouse nie żyje

muzanowa.pl 

Używki zabijają. I to bez wyjątków. Za kilka dni odbędzie się pogrzeb słynnej brytyjskiej wokalistki - Amy Winehouse, zmarłej w sobotę w wieku zaledwie 27 lat. Co było przyczyną śmierci - każdy się domyśla - natomiast oficjalnie nie jest ona jeszcze znana. Miejsce i godzina pogrzebu wokalistki także są niewiadome - decyzją rodziców zmarłej piosenkarki.

Wokalistka zmarła nagle, co było ogromnym szokiem dla jej najbliższych oraz dla fanów. 30 lipca Amy Winehouse miała przyjechać do Polski i być gwiazdą ARTPOP Festival Złote Przeboje Bydgoszcz 2011. Kilkanaście dni przed śmiercią odwołała jednak swój pierwszy występ w Polsce (podobnie jak kilka innych występów w ostatnim czasie). Niestety, przegrała walkę z okrutnym nałogiem, sprawiającym, że niektóre jej koncerty nie powinny się w ogóle odbyć (jak ten w Belgradzie 18 czerwca tego roku KLIK).

pynkcelebrity.com

Ameryka na skraju bankructwa?

jsmineset.com

Astronomiczna kwota 13,4 biliona dolarów (13 400 000 000 000 $), stanowiąca limit zadłużenia Stanów Zjednoczonych, została osiągnięta ponad miesiąc temu. Z kolei 2 sierpnia rządowi USA skończą się rezerwy budżetowe na spłaty bieżących zobowiązań. Czy, mimo tego, Amerykanie mogą spać spokojnie?

Pewnie tak, gdyż podniesienie progu zadłużenia przez Kongres będzie czystą formalnością. Nikt w Kongresie nie jest samobójcą i z pewnością kongresmeni nie dopuszczą do niewypłacalności Stanów Zjednoczonych. Agencja ratingowe Agencje Moody's i S&P zapowiedziały, że samo podniesienie maksymalnej kwoty zadłużenia nie wystarczy i mogą one obniżyć rating wiarygodności kredytowej USA, który i tak jest wyssany z palca - obecnie AAA (obligacje o najwyższej jakości kredytowej; bardzo wysoka zdolność emitenta do obsługi swoich zobowiązań). Uniknąć tego będzie można poprzez ogromne cięcia budżetowe, które z pewnością nie spodobają się Amerykanom przyzwyczajonym do życia ponad stan.

Tak więc - żyjcie sobie, kochani Amerykanie, nadal w dostatku, kosztem całego świata, a nasze dzieci zobaczą, co z tego wyniknie...

wtorek, 12 lipca 2011

Projekt Google+ zniszczy "Fejsbuka"?

 
Prawdopodobnie do końca lipca Google rozpocznie oficjalnie wojnę z Facebookiem. Do tego czasu bowiem nowy serwis społecznościowy giganta z Mountain View ma ruszyć pełną parą. Obecnie jest w fazie testów i tylko nieliczni szczęściarze mają okazję z niego korzystać.

Bardzo się ucieszyłem, kiedy dowiedziałem się o Projekcie Google+. Stanowi on realne zagrożenie dla monopolu Facebooka - i bardzo dobrze. Nie jestem zapalonym zwolennikiem serwisów społecznościowych (nie mam nawet konta na "fejsie", a na n-k bardzo rzadko wchodzę) jednak na nowy produkt Google patrzę z zainteresowaniem.  Chyba sobie nawet założę tam konto, jak tylko będzie taka możliwość, ot - z ciekawości.

Najwidoczniej świetna polityka Google przynosi efekty. W tym momencie o Projekcie Google+ wiele osób słyszało, jednak wielu z nich tak na prawdę nie wie o co chodzi. Google trzyma nas w napięciu, co sprawia, że nasze zainteresowanie ich produktem rośnie. Gdyby pojawił się z dnia na dzień, prawdopodobnie szybko przestano by o nim mówić i nie zyskałby wielkiej popularności. A tak - wszyscy o nim mówią, zanim zaczął na dobre funkcjonować! Coś pięknego (mówię tutaj o strategii marketingowej firmy, czy produkt jest świetny - wyjdzie w praniu).

Także czekam z niecierpliwością, kiedy będzie można założyć własne konto TUTAJ. Żeby były większe emocje, to od czasu do czasu możliwość rejestracji zostaje odblokowywana i do testów zapisują się w ciągu kilku godzin tysiące osób. Obecnie można się zarejestrować jedynie posiadając zaproszenie od osoby, która z Google+ już korzysta. Handel takimi zaproszeniami kwitnie na serwisach aukcyjnych, jednak nie warto płacić - wystarczy dobrze poszukać na forach internetowych. Można tam znaleźć osoby, które wyślą zaproszenie na naszą prośbę.

Prześladowani politycznie Kurscy "emigrują" do Brukseli

Słowo emigrują napisałem w cudzysłowie, ponieważ, moim zdaniem, to zwykła przedwyborcza pokazówka. Jacek Kurski będzie miał po prostu bliżej do pracy, jest w końcu posłem do Europarlamentu, a jego żona, po 4 latach urlopów macierzyńskiego oraz wychowawczego najwidoczniej nie miała ochoty dalej pracować.

Cała awantura wyniknęła z tego powodu, że Prezes pani Kurskiej - Łukasz Żelewski - nie chciał tak łatwo obdarzyć lojalnością wracającego po 4 latach pracownika. Monika Kurska poskarżyła się mężowi, który wziął sprawy w swoje ręce. Mamy skandal (wg Kurskich)! Polska rodzina musi uciekać z najukochańszego kraju z powodu prześladowania przez PO (właścicielem Agencji Rozwoju Pomorza, w której pracowała pani Kurska, jest zarząd województwa, w którym większość stanowi Platforma Obywatelska).

Z pewnością miliony polskich rodzin z politowaniem teraz patrzą na biednych Kurskich i współczują im ich ciężkiego losu. Przecież Bruksela to taki straszny kraj... Ja nie wiem, jak oni dadzą sobie radę bez ukochanej ojczyzny... Trzeba chyba zagłosować na PiS, żeby mogli wrócić! (ironia, jakby ktoś miał wątpliwości...).

środa, 6 lipca 2011

PiS eksporterem obciachu, czyli wstyd w Brukseli

tvn24.pl
 
Dzisiaj przypomniały mi się czasy, kiedy to Jarosław Kaczyński był premierem, koalicja PiS-LPR-Samoobrona miała większość w Parlamencie, Lech Kaczyński był prezydentem, a cała Europa miała ubaw po pachy. Dzisiaj europosłowie PiS postanowili przypomnieć Polakom o tych czasach i zademonstrowali próbkę swoich możliwości w Europarlamencie w Brukseli.

Panowie Ziobro, Legutko z widoczną na twarzach radością wywlekli polskie brudy i zmusili Europejczyków do oglądania swojego cyrku. To nic, że Europa znajduje się w największym od lat kryzysie, strefa Euro jest zagrożona, a kolejne państwa mają ochotę na zrezygnowanie z wolnych granic zagwarantowanych przez układ z Schengen. Dla panów z PiS liczy się tylko to, że nie są u władzy, a już niedługo odbędą się wybory parlamentarne w Polsce, które będą oni chcieli za wszelką cenę wygrać. Nawet za cenę znaczenia Polski na arenie międzynarodowej...

Kilka lat temu podjęli oni próbę całkowitej alienacji naszego kraju, prowadząc wrogą politykę wobec wszystkich (może poza rodakami z "czikago"), a teraz postanowili dokończyć swojego dzieła. Na szczęście 9 października odbędą się wybory, PiS poniesie w nich sromotną klęskę, Jarosław zacznie przyjmować mocniejsze leki i może wreszcie odejdzie z polityki, biorąc ze sobą tych, którzy szkodzą wizerunkowi Polski na arenie międzynarodowej i robią to za bardzo duże pieniądze. 

Ładnie to sobie wymyśliłem, prawda? Tak na prawdę, na odejście Jarosława nie mamy co liczyć, ale kolejna klęska PiS w wyborach jest bardzo prawdopodobna, tym bardziej, że elektorat PiSu w większości jest wiekowy i czas nie działa na jego korzyść...

niedziela, 3 lipca 2011

Colaska.pl czyli nie daj się stuknąć na kasę

film.interia.pl
Dzięki internetowej porównywarce cen usług kościelnych " Co łaska", jest szansa na to, że chciwość i żerowanie na ludziach przez wielu księży, zostaną ukrócone. Teraz każdy będzie mógł sobie sprawdzić, ile i za co płaci się w innych parafiach. Zagwarantuje to nam pewność, że ksiądz nie chce od nas "wyłudzić" za dużo ale też uchroni przed tym, że jakiemuś dewocie przyjdzie do głowy wytknąć nas palcami, że daliśmy za mało. 

W kraju, w którym większość mieszkańców miast mieszka na przeciwko kościoła, a 90% ludzi deklaruje się jako katolików (dam sobie spokój z wywodami, dlaczego tak jest), taki serwis jest bardzo przydatny. Jeśli ktoś już musi chodzić do kościoła, to niech chociaż nie przepłaca, tylko przeznaczy swoje pieniądze na coś, co zaowocuje dla niego w jakiś wymierny sposób...

Powstały 2 tygodnie temu portal colaska.pl, był przygotowywany przez kilka miesięcy, kiedy to zbierano dane z ponad 10 tys. polskich parafii. Przed wizytą w parafialnej zakrystii, warto zajrzeć na stronę i zorientować się, ile średnio płaci się w Polsce za poszczególne "usługi". Można sobie sprawdzić ceny za chrzty, śluby, pogrzeby, zwykłe msze odprawiane w jakiejś intencji, a nawet za wydawanie zaświadczeń.

Gratuluję autorowi portalu świetnego pomysłu, zapraszam wszystkich do korzystania z serwisu (oto jest link) i sam biorę się za zaktualizowanie cennika mojej parafii.

piątek, 1 lipca 2011

Prezydencja Polski w Unii Europejskiej

po.org.pl
Od północy Polska przewodniczy Radzie Unii Europejskiej. Oficjalne uroczystości przekazania nam przewodnictwa przez stronę węgierską odbędą się w południe w Warszawie podczas spotkania Premiera Donalda Tuska ze swoim węgierskim odpowiednikiem - Viktorem Orbanem. Data 1.06.2011 r. jest o tyle symboliczna, że przypada na nią 20 rocznica Rozwiązania Układu Warszawskiego.

Niestety, od wejścia w życie Traktatu Lizbońskiego, kraje przewodniczące nie odgrywają jakiejś szczególnie ważnej roli w UE - może poza funkcją reprezentacyjną. Przez najbliższe pół roku cała UE będzie patrzyła nam na ręce oraz na to, co dzieje się w naszym kraju. Mam tylko nadzieję, że nie dojdzie do żadnego skandalu lub kompromitacji. W końcu wymagać pół roku normalności to nie jest aż tak wiele... 

czwartek, 30 czerwca 2011

Wyniki matur 2011

Już są! Na razie ogłoszono wstępne dane. Spośród niespełna 344 tys. zdających, egzamin dojrzałości zdało 259 529 maturzystów. Około 24,5% uczniów egzamin oblało. Dla niektórych jest to aż, a dla mnie - tylko. Poziom egzaminu maturalnego w Polsce od lat pozostawia wiele do życzenia (tak samo zresztą jak poziom nauczania w polskich szkołach). Mimo tego, guru polskiej edukacji - Roman Giertych - już grzmi na fejsbuku, że należy przywrócić proponowaną przez niego amnestię, bo prawie 100 tysięcy osób nie zdało w tym roku matury. Pan Giertych zastanawia się co MEN z nimi z robi i dlaczego odebrał im prawo do "normalnych studiów".

Skoro Giertych tego nie wie, to źle o nim świadczy, bo nawet ja to wiem. Ministerstwo edukacji nic nie zrobi z tymi nieukami i będzie to postępowanie jak najbardziej właściwe! Ktoś w końcu musi piec chleb, sprzedawać lody, sprzątać biura itp. itd. Tak kończy się przerost ambicji nad własnymi możliwościami. Jeżeli ktoś był, za przeproszeniem, tak tępy, żeby nie zdać matury na obecnym poziomie, to nie ma najmniejszego sensu, żeby szedł na studia, w dodatku najczęściej opłacane przez państwo. Potem cierpią na tym inni studenci, którzy na prawdę chcą się czegoś na studiach nauczyć, a ich wizerunek jest psuty przez takich obiboków.

Wracając do wyników, największe trudności sprawił oczywiście przywrócony po latach egzamin z matematyki - zdało go 79% tegorocznych maturzystów. Moim zdaniem, jesteśmy na dobrej drodze. Teraz wystarczy stopniowo podnosić poziom matury, żeby za kilka, a może kilkanaście lat, znów była coś warta.

Macierewicz pluje jadem, czyli "Biała Księga" ws. katastrofy smoleńskiej

Oglądając dzisiejszą poranną transmisję, podczas której PiS prezentował drugą część swoich wypocin, nazwanych roboczo "Białą Księgą", doszedłem do wniosku, że katastrofa smoleńska była najlepszą rzeczą, jaka mogła się dla PiSu wydarzyć.

Dlaczego tak sądzę?
Wyobraźmy sobie, że Tupolew szczęśliwie wylądował, Prezydent Kaczyński przeczytał z kartki, co miał przeczytać i wrócił szczęśliwie do Polski razem z pozostałymi 95 osobami. Po kilku miesiącach odbyły się wybory Prezydenckie, w których ówczesny rezydent Pałacu Prezydenckiego nie miał najmniejszych szans na zwycięstwo, tu czytaj: przegrał. Odszedł zatem na prezydencką emeryturę, a jego brat Jarosław - z dnia na dzień tracił poparcie. 

Piękne prawda?
Niestety niezupełnie. Teraz dla PiSu jest o wiele, wiele piękniej. Można powiedzieć, że Premier Kaczyński jest u szczytu swojej kariery politycznej. Gra katastrofą smoleńską najwyraźniej mu służy. W końcu prawie o niczym innym teraz nie słyszymy z ust posłów Prawa i Sprawiedliwości, jak tylko o tym, że rząd jest odpowiedzialny za katastrofę, i że PiS zrobi wszystko, aby ją należycie wyjaśnić - oczywiście do tego potrzebny mu jest powrót do władzy. Wtedy sprawcy zostaną ukarani poprzez zesłanie do łagrów czy coś w tym stylu. 

Gdyby nie wydarzenia z 10 kwietnia 2010 roku, Premier Kaczyński nie miałby z czym iść do wyborów. Bo co by powiedział? Że będzie żyło się lepiej? To już mówiło PO w poprzedniej kampanii. Teraz jest jak jest, ale przynajmniej obciachu na światową skalę nie ma! Nieudolni PiSowcy już byli u władzy, nic dobrego nie zrobili, a wszyscy Polacy wystarczająco dużo wstydu się przez nich najedli, choć niektórzy nie są nawet tego świadomi...

Wracając jeszcze do dzisiejszej konferencji: jest ona kontynuacją wczorajszej, której niestety nie oglądałem, za to dziś na moment włączyłem telewizor. Wczoraj było o odpowiedzialności Rosjan za katastrofę, a dzisiaj - o odpowiedzialności wysokich urzędników rządu Donalda Tuska. Cały raport został zatytułowany: "Biała Księga" ws. katastrofy smoleńskiej. Obejrzałem kilkanaście minut dzisiejszej transmisji i zacząłem się zastanawiać czy ktoś jeszcze to ogląda...

Sam ton głosu pana Macierewicza wyprowadza mnie z równowagi. Słychać w nim wyraźnie pewną ignorancję. Szczerze mówiąc - już wole słuchać mlaskania i cmokania Prezesa Kaczyńskiego... Pan Macierewicz obrzucał wszystkich po kolei błotem, a Pan Kaczyński grzecznie siedział przy stole i się wszystkiemu przysłuchiwał, momentami sprawiając wrażenie, jakby tracił kontakt z rzeczywistością. Ileż razy, w ciągu tych kilkunastu minut usłyszałem, że winny jest Tusk, Sikorski, Klich i wszyscy inni z PO. Tylko PiS jest cacy, piloci cacy, Lech Kaczyński - very cacy, a rząd PO i Rosjanie to w zasadzie jedno i to samo. Najbardziej mnie rozbawiło, jak Macierewicz użył sformułowania "pan pułkownik prezydent (lub premier - nie pamiętam) Putin". To wszystko wyglądało jak jakaś socjalistyczna propaganda. 

Ma to jednak swoje zalety. Polacy nigdy nie byli zjednoczeni, a teraz doskonale kształtuje się linia podziału - liberalni, pro-europejscy, głównie młodzi i wykształceni kontra konserwatywni, służalcy wobec Watykanu, anty-europejscy, głównie starsi, niewykształceni i rozczarowani swoją egzystencją. Podczas najbliższych wyborów okaże się, jak liczna jest na prawdę ta druga grupa (moim zdaniem nie liczna), a wtedy będzie można zostawić tych drugich samym sobie, nie poświęcając im ani krzty uwagi, żeby się sami na wzajem pozagryzali.

środa, 15 czerwca 2011

Kiedy Robert Kubica wróci na tory F1?

megatravel.pl

To pytanie zadają sobie chyba wszyscy fani formuły pierwszej w Polsce, do których ja również się zaliczam. Dzisiaj, za sprawą samego Roberta Kubicy, rozbudziła się we mnie nadzieja, że znów zobaczę Roberta ścigającego się w gronie najlepszych kierowców świata, i to jeszcze w tym sezonie.

Nadzieję rozbudził we mnie list Roberta Kubicy do jego fanów, który został dziś odczytany przez managera Polaka - Pana Daniela Morelli. "Wierzę, że wkrótce dam fanom radość wygrywania" - te słowa Kubicy brzmią wspaniale. Jeżeli Robert znajdzie w sobie wystarczająco dużo siły (a wierzę, że stać go na to), aby szybko wyzdrowieć i zasiąść znowu za sterami bolidu F1 - w Polsce zapanuje ogromna radość. A na miejsca na podium też przyjdzie czas. Ważne, żeby Kubica znowu mógł się ścigać - oglądanie niedzielnych wyścigów bez niego, to nie to samo...

Oświadczenie Roberta Kubicy sprawiło mi radość także dla tego, że jeszcze kilka dni temu miałem poważne wątpliwości co do dobrego stanu polskiego kierowcy. Wszystko za sprawą filmu opublikowanego na portalu tvn24.pl: LINK

Przyznam się szczerze, że po jego obejrzeniu, szybki powrót Roberta Kubicy do sportu nie był dla mnie taki jasny. Teraz, po liście Roberta, moje nadzieje znów ożyły. W końcu Robert Kubica nie rzuca słów na wiatr!

Szybkiego powrotu do zdrowia i wielu sukcesów na torze, Robert !!!

regiomoto.pl

wtorek, 14 czerwca 2011

Nowy szczyt bezczelności

cowgalway.pl

A właściwie to szczyt skurw... Nie mogę dokończyć, bo mi adsensa (reklamy takie, jak by ktoś nie wiedział) zablokują. Dla takiego osobnika, o którym przeczytacie dalej, powinny być specjalne zakłady karne, w których "jego przedsiębiorczość na prawdę zostałaby doceniona" - dogłębnie i wyczerpująco. 

Kiedy oglądam materiał wideo, przygotowany i opublikowany przez tvn24.pl (http://www.tvn24.pl/-1,1706874,0,1,bral-90-zl-za-kilometr-taksowkarz-skazany,wiadomosc.html), na którym możemy zobaczyć, jak łysa pała bez szkoły, wyłudza w biały dzień pieniądze i to w sposób chamski i prostacki, to coś się we mnie gotuje.

Bohater wspomnianego materiału, już podczas podróży przygotowuje klienta psychicznie na większy wydatek ("Droga to będzie droga. Pod względem finansowym"). Ha, ha, ha - humor rodem z Familiady... Na koniec podlicza rachunek i oznajmia, że powinno być 280 zł, ale łaskawie będzie tylko 190 zł! Za kurs spod Hotelu Europejskiego do Cracovii. Czyli wychodzi 90 zł za kilometr. A powinno być 10-12 zł za całą drogę. 

Jeżeli klient nie miał takiej ilości gotówki, musiał podpisać zaświadczenie o zadłużeniu, od którego dziennie naliczano 50% odsetek! Brzmi abstrakcyjnie? A jednak, takie rzeczy działy się na prawdę i to w ścisłym centrum Krakowa. A najlepsze jest to, że ludzie płacili! A wystarczyło zadzwonić na policję, albo dać gościowi w mor.., w twarz - w zależności od tego, na co możemy sobie pozwolić. Bez żadnych świadków, można powiedzieć, że w afekcie - w najgorszym wypadku jakiś mały zawias, i to przy bardzo dużym pechu.

A że delikwent poszedłby do sądu - nie ma wątpliwości. Właśnie drogą sądową Edward Z. próbował odzyskać od swoich "klientów" zaległe opłaty za przejazd, wraz z kolosalnymi odsetkami (to się nazywa mieć tupet...). Na szczęście - to właśnie nim zainteresował się sąd i skazał go dzisiaj na karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu na trzy lata za oszustwo i wyłudzanie pieniędzy, wyrok oczywiście nieprawomocny. Edward Z. będzie też musiał zapłacić 2 tys. zł grzywny oraz zwrócić wyłudzone kwoty przejazdu, czyli 824 złote. Dżentelmen ten jednak do winy się nie przyznaje, na ogłoszeniu wyroku się nie pojawił, a ustami swego obrońcy zapowiedział apelację: "Opieram się na wypowiedziach mojego klienta, który twierdził, że przedsiębiorczość, którą on realizuje, gdzie indziej byłaby doceniona. U nas jest niestety w ten sposób szykanowana. On nic złego nie uczynił, prowadził tzw. małą działalność gospodarczą z zakresu przewozu osób, wykorzystując możliwości prawne". A było nie chodzić na wykłady, Panie mecenasie?

środa, 8 czerwca 2011

Atykomor.pl znów działa


Odmieniony Blog AntyKomor.pl Roberta Frycza wrócił do sieci. Doświadcza jednak problemów technicznych z powodu zbyt dużej liczby odwiedzających, których, do dzisiejszego poranka, było ponad 800 tysięcy. Problemy mają się skończyć dzisiaj wieczorem, kiedy strona zostanie przeniesiona na serwer w Stanach Zjednoczonych.

Twórca i administrator strony zrezygnował z gier polegających na strzelaniu do Prezydenta Bronisława Komorowskiego, a wszystkie komentarze są moderowane przed wyświetleniem na stronie. Strona jest nudna i moim zdaniem szybko straci na popularności. Autor skopiował pomysł odliczania do końca sprawowania urzędu przez obecnego prezydenta (pomysł dobrze znany i lubiany za czasów panowania J.K.), a poza tym autor wylewa tam różne swoje "bule" i frustracje. Teraz jest odwiedzana, bo rozreklamowały ją media i ludzie wchodzą na nią z czystej ciekawości. W przyszłości mało kto będzie na nią zaglądał. Wyborcy Platformy - nie, bo i po co?, PiSaczki - też nie, bo komentarze moderowane, więc i tak się nie wyżyją i nie wyżalą ze swoich kompleksów. Co najwyżej, Prokuratura może będzie ją odwiedzała od czasu do czasu, celem postawienia kolejnych zarzutów ;)

piątek, 3 czerwca 2011

Ty matole!

fakty.interia.pl

se.pl

se.pl

fakty.interia.pl

se.pl

se.pl

wsieciopinii.blob.core.windows.net

"Ty matole" - w obronie zwracania się do Pana Premiera Donalda Tuska właśnie w taki sposób, stanął dzisiaj dzielnie poseł Ludwik Dorn. O godzinie 17 przed Kancelarią Premiera ma się odbyć demonstracja nazwana "w obronie matoła". 

Do wyborów jeszcze daleko, a już robi się interesująco. Ciekawy jestem, który polityk jako następny zaprezentuje nam, jaki ma pomysł na rządzenie, po ewentualnym odebraniu władzy Platformie Obywatelskiej?

czwartek, 2 czerwca 2011

Operacja Vigilant Skies 2011 (Czujne Przestworza 2011)

Już niedługo, bo 7 i 8 czerwca, możemy się spodziewać rosyjskich myśliwców na naszym niebie. Na szczęście to tylko wspólne ćwiczenia NATO i Rosji. Byli najwięksi wrogowie będą wspólnie zwiększać swoje zdolności w przechwytywaniu uprowadzonych samolotów pasażerskich, na wypadek zamachów podobnych do tych z 11 września 2001 w USA. Znany już jest scenariusz całej operacji.

Wszystko rozpocznie się 7 lipca na lotnisku w Krakowie, skąd wystartuje polski samolot, a następnie zostanie zerwana łączność z kontrolą naziemną  i zmieni się zaplanowany kurs lotu samolotu. W kabinie dojdzie do walki z terrorystami, ale na szczęście wszyscy porywacze zostaną obezwładnieni. Jedynym problemem pozostanie wtedy uszkodzony pokładowy system nawigacyjny uprowadzonego samolotu. Na pomoc maszynie przyjdą myśliwce rosyjskie, które bezpiecznie doprowadzą błądzącą maszynę na lotnisko wojskowe w Malborku. 

Drugiego dnia wspólnych ćwiczeń antyterrorystycznych Sojuszu Północnoatlantyckiego i Federacji Rosyjskiej, podobne wydarzenia rozegrają się nad Morzem Czarnym. Uprowadzony samolot tureckich linii lotniczych zostanie bezpiecznie przechwycony przez myśliwce tureckie, które następnie przekażą go maszynom rosyjskim. 

Przeprowadzenie dwudniowych ćwiczeń ma zademonstrować przyszłe efekty podjęcia przez NATO i Rosję inicjatywy Współpracującej Przestrzeni Powietrznej - CAI (Cooperative Airspace Initiative). System będzie koordynowany z ośrodków w Warszawie i Moskwie, a dodatkowe placówki koordynacyjne będą znajdowały się w Rosji, Norwegii i Turcji. Łączny radarowy obraz ruchu lotniczego, którym cały system będzie dysponował, ma umożliwić wczesne ostrzeganie o podejrzanych zjawiskach w powietrzu.

Ciekawy jestem, co na to wszystko powiedzą zapaleni zwolennicy teorii spiskowej - 10 kwietnia 2010 made by Russian Federation? 

piątek, 27 maja 2011

Polski gaz łupkowy

Żeby tylko nasz gaz z łupków nie stał się łupem dla polskich elit, które będą go sobie na wzajem wyszarpywać - to pierwsza myśl, jaka przychodzi mi do głowy, kiedy słyszę o złożach gazu łupkowego w Polsce. A jest o czym myśleć. Polska ma drugie pod względem wielkości w Europie, po Francji, złoża gazu łukowego, szacowane na 5,3 biliona metrów kwadratowych. Przy obecnym zużyciu, wystarczyłyby one na zaspokojenie naszego krajowego popytu na gaz przez okres ok. 300 lat. Na świecie, oprócz Francji, więcej tego surowca od nas mają tylko Chiny, Argentyna, Meksyk, Afryka Południowa, Kanada, Libia i Algieria. Ponadto, wydobycie gazu łupkowego w Polsce na skalę przemysłową może być możliwe już za 10-15 lat. 

Skąd moje obawy o przyszłość tego jakże cennego surowca, którym tak szczodrze nas obdarzyła sama matka natura?
Ano stąd, że wczoraj Senat odrzucił poprawkę zgłoszoną przez posłów PiS, której celem było ustalenie stałej opłaty za użytkowanie polskiego gazu ziemnego, wynoszącej nie mniej niż 40% przychodów pochodzących ze sprzedaży wydobytego surowca. Nie jest to wygórowana suma, ponieważ w Wielkiej Brytanii, Dani czy Norwegi takie opłaty wahają się od 50 do 70% wartości sprzedaży. Dlaczego zatem nasi senatorzy ową poprawkę odrzucili? Jeżeli powodem byłoby to, że w poniedziałek PO chce złożyć podobną poprawkę, ale z progiem ustalonym na 50% - byłbym w stanie to zrozumieć - ale tak nie jest. Zdecydowano, że minister będzie ustalał opłaty dla każdego złoża, drogą indywidualnych negocjacji z firmą wydobywczą. Coś mi się zdaje, że za kilkanaście lat minister gospodarki w Polsce będzie jednym z najzamożniejszych ludzi tego świata... 

Za przyjętym rozwiązaniem obstawał główny geolog kraju - Pan Henryk Jezierski, który argumentował, iż jest jeszcze za wcześnie na ustalanie stałych opłat, ponieważ nie wiemy jak w przyszłości będzie kształtował się rynek. Nie przekonuje mnie to jednak w ogóle. Im wcześniej zostanie uregulowana ta jakże istotna dla państwa polskiego kwestia, tym lepiej. Przecież w chwili obecnej opłaty za wydobycie surowca, na rzecz polskiego budżetu, wynoszą maksymalnie 1,5% będąc jednocześnie najniższymi na świecie! Złapałem się za głowę, kiedy się dowiedziałem, a było to właśnie dzisiaj, że nasz kraj rozdaje surowce praktycznie za darmo. W przypadku gazu łupkowego, nie wolno do takiej sytuacji dopuścić - stanowi on zbyt cenną szansę dla rozwoju i dobrobytu naszego kraju.

Jeżeli sytuacja pozostanie bez zmian, firmy eksploatujące polskie złoża gazu niemiłosiernie się obłowią, a wraz z nimi polscy prawodawcy, którzy pozwolą im na wydobycie. Chodzi o niebagatelne sumy. Przy obecnych cenach gazu, złoża gazu łupkowego w Polsce są warte ok. 2,1 biliona złotych (dwa tysiące sto miliardów!). To więcej niż cały polski PKB wynoszący 1,5 biliona zł. Jeżeli Polska dobrze wykorzysta swoją szansę - osiągnie wymierne korzyści finansowe, które jednak nie są jedynymi.

Oprócz zwiększonych dochodów do budżetu, nasze znaczenie w Unii Europejskiej, ale także w skali całego świata, ulegnie dużemu zwiększeniu. Z importera gazu staniemy się eksporterem, dzięki czemu uniezależnimy się gospodarczo od Rosji. Wpłynie to na zwiększenie naszego bezpieczeństwa energetycznego. Z kolei nasze bezpieczeństwo, rozumiane w sensie dosłownym, zwiększy się, kiedy pojawią się w naszym kraju liczące się na całym świecie korporacje amerykańskie zajmujące się wydobyciem gazu. Zainwestowane przez nie w naszym kraju miliardy dolarów będą stanowiły większą gwarancję bezpieczeństwa niż baterie rakiet patriot czy stacjonujące w naszym kraju amerykańskie myśliwce F-16. Jak dużą szansę stanowi dla Polski gaz łupkowy, widać po zachowaniu innych krajów, bardziej lub mniej nam nie przychylnych.

Prym oczywiście wiedzie Rosja, która za wszelką cenę będzie broniła swoich interesów w Europie. A poprą ją Niemcy, którzy od zawsze prowadzą z Rosjanami intratne interesy, a których uwieńczeniem była wspólna budowa gazociągu Nord-Stream. Wykorzystując organizacje ekologiczne, Rosja stara się zablokować wydobycie gazu łupkowego w Europie. Ryzyko zanieczyszczenia wód gruntowych jest jednym z argumentów używanych przeciwko wydobywaniu gazu łupkowego. Są to pomysły wyssane z palca, gdyż ujęcia wody pitnej nie znajdują się poniżej poziomu 500-600 metrów, tymczasem gaz łupkowy będzie wydobywany na głębokości 2-3 tys. metrów, a nawet głębiej.

Także w Brukseli działa wpływowe lobby dążące do uchwalenia prawa europejskiego, zakazującego wydobywania gazu z łupków. Kroki takie, w obrębie własnego kraju, poczyniła już Francja, obawiając się, że gaz łupkowy zagrozi producentom energii atomowej we Francji, a Ci najwyraźniej potrafią dobrze zadbać o swoje interesy - bo przecież nikt nie lubi konkurencji...

środa, 25 maja 2011

Barack Obama w Polsce

uristocrat.com
 
Na godzinę 18 w piątek planowany jest przylot do Polski Prezydenta Stanów Zjednoczonych - Baracka Obamy. Będzie to wizyta robocza i Prezydent USA pojawi się w naszym kraju bez swojej małżonki - Michelle Obamy.

Mimo, że do wizyty amerykańskiego prezydenta w Polsce jeszcze jakieś 65 godzin, media co chwilę zasypują nas jakimiś newsami na temat Baracka Obamy i jego blisko tygodniowej wizycie w Europie, która rozpoczęła się w poniedziałek, w Irlandii. Tego samego dnia wieczorem Barack Obama udał się do Wielkiej Brytanii, gdzie zabawi do czwartku. Na czwartek i piątek przewidziany jest udział Prezydenta Stanów Zjednoczonych w spotkaniu grupy G8 we Francji. Po szczycie, Barack Obama przyleci do Polski i zostanie nad Wisłą do soboty.

Polskie media już poświęcają dużo czasu Barackowi Obamie i jego wizycie, a w szczególności wpadce z zawiśnięciem pancernej limuzyny prezydenta w bramie, piątkowym i sobotnim korkom w Warszawie, czterem samolotom transportowym, które dostarczyły do Warszawy sprzęt do obsługi wizyty, kwestii tego, za co Barack Obama powinien Polskę przeprosić, a nawet ewentualnej audiencji Baracka Obamy u Jarosława Kaczyńskiego.

Tymczasem, nie wiadomo nawet czy wizyta w Polsce dojdzie do skutku, ze względu na chmurę pyłu wulkanicznego, nadciągającą znad Islandii. Barack Obama drugi raz wybiera się do Polski i znowu są problemy  wywołane przez islandzkie wulkany. Może to opatrzność nad nami czuwa i nie chce dopuścić do skompromitowania naszego kraju podczas spotkania Baracka Obamy z rodzinami ofiar tragedii pod Smoleńskiem? W końcu nie wiadomo co strzeli do głowy osobom w dużej mierze uważającym do dzisiaj, że 10 kwietnia 2010 roku dokonano zamachu... 

Na początku wizyty w Polsce, Prezydent USA ma być gościem honorowym podczas uroczystej kolacji z udziałem przywódców państw Europy Środkowo-Wschodniej. W sobotę odbędą się rozmowy z Prezydentem Bronisławem Komorowskim, Premierem Donaldem Tuskiem, byłym Prezydentem - Lechem Wałęsą - a także z "rodzinami smoleńskimi". Tematami rozmów w Warszawie mają być przede wszystkim współpraca wojskowa Polski z USA, dwustronna i w ramach NATO, udział polskich oddziałów w operacji w Afganistanie, problemy bezpieczeństwa europejskiego, polsko-amerykańska wymiana gospodarcza i przydatność polskich doświadczeń w czasie transformacji systemowej dla rewolucji na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej. Nie wiadomo czy zostanie poruszona kwestia zniesienia wiz dla Polaków.

Żeby tylko "Bestia" Obamy dała sobie radę na polskich drogach... Mowa oczywiście o Cadillacu One, czyli superlimuzynie, którą porusza się Barack Obama. Owy bunkier na kołach podobno jest w stanie wytrzymać uderzenie meteorytu, jego opony są odporne na przebicie, a hermetyczna kabina wytrzyma nawet ataki chemiczne, biologiczne oraz wszelkiego rodzaju promieniowanie. Najbardziej zdziwił mnie jednak system podtrzymywania życia (jak na stacjach kosmicznych), zaopatrzony w krew zgodną z grupą krwi Prezydenta USA. Amerykanie najwidoczniej także znają przysłowie: "Strzeżonego Pan Bóg strzeże"...
voiceofdetroit.net 
fanpop.com

środa, 18 maja 2011

Kto układa te matury do jasnej ciasnej?

Pisemne egzaminy maturalne mamy już za sobą, ustne jeszcze trwają, a mnie dzisiaj zaskoczyła informacja o kolejnych niedociągnięciach, związanych z maturą 2011.

Chodzi o warszawskie Liceum Ogólnokształcące im. Klementyny Hoffmanowej. Poszło o to, że uczniowie tej szkoły nadzwyczaj dobrze poradzili sobie z rozwiązywaniem zadań maturalnych z matematyki. Na tyle dobrze, że Centralna Komisja Edukacyjna zaczęła się zastanawiać, czy nie doszło do przecieku. Zgłoszono nawet sprawę do prokuratury.

Szybko jednak wyszło na jaw, że żadnego przecieku nie było, tylko zadania maturalne z matematyki były wcześniej dostępne w testach umieszczonych w Internecie! Jakiś obibok, układający egzamin maturalny z matematyki 2011, przysiadł sobie pewnie wieczorkiem przy komputerze, zrobił ctrl+C, ctrl+V z Internetu, a następnego dnia rano matura już była gotowa do druku! To jest skandal, co się dzieje obecnie z polską edukacją. Najpierw na maturze z geografii były 2 takie same wykresy (pewnie też kopiowane z Internetu), a teraz się okazało, że matura z matematyki też była układana po macoszemu. Na całe szczęście dzisiaj szanowna CKE ogłosiła, że uczniowie warszawskiego LO nie będą musieli powtarzać egzaminu dojrzałości z matematyki. Trudno ich przecież karać za błędy popełnione przez niekompetentnych urzędników w ministerstwie edukacji. Przecież matura jest na tyle ważnym dla młodego człowieka egzaminem, że przed wydrukiem powinno ją przeczytać co najmniej kilka myślących osób...

W poprzednich latach egzaminy maturalne także zawierały błędy. Nie dość, że polski system edukacji produkuje bezrobotnych, posiadających tylko papier (a prawie zero umiejętności), to jeszcze państwowe egzaminy są same w sobie kompromitacją! Brak słów.

piątek, 13 maja 2011

Piątek trzynastego

 
Paraskewidekatriafobia (z grec.) - tak się nazywa strach, który powinienem dzisiaj odczuwać, a jest wręcz przeciwnie. Od kiedy pamiętam, zawsze liczyłem, że wydarzy się coś przyjemnego w piątek 13. Dzisiaj np. jedne z akcji w moim portfelu podrożały o 3,23%.

Skąd się wziął taki pogląd?

Otóż 13 października 1307 roku, właśnie w piątek, Król Francji Filip IV Piękny wydał rozkaz aresztowania wszystkich Templariuszy. Był on u nich poważnie zadłużony, dlatego postanowił pozbyć się wierzycieli, oskarżając ich o herezję, świętokradztwo, czary, rozpustę, a także spiskowanie z Saracenami. Po długim i wnikliwym procesie, majątek zakonu został skonfiskowany, a wielu Templariuszy, zgodnie z obyczajem, zostało spalonych na stosie. Mówi się, że Jacques de Molay - Ostatni Wielki Mistrz Zakonu - w ostatnich minutach swojego życia rzucił klątwę na Filipa IV, papieża Klemensa V i Wilhelma de Nogaret. Najwidoczniej podziałało, gdyż żaden z nich nie przeżył kolejnego roku... 

Piątek trzynastego jest uznawany za dzień pechowy w wielu krajach anglojęzycznych, francuskojęzycznych i portugalskojęzycznych (spośród sąsiadów Polski są to Niemcy, Czechy i Słowacja). Z kolei Grecy, Rumunii i Hiszpanie za pechową datę uznają wtorek trzynastego, a Włosi - piątek siedemnastego.

Trzynasty w piątek nie może wypaść częściej niż 3 razy w roku, i nie jest możliwe, aby w danym roku piątek trzynastego nie pojawił się wogóle. 

sobota, 7 maja 2011

Kibic Kaczyński

fakt.pl
Jarosław Kaczyński po raz kolejny zabrał głos na temat tego, na czym kompletnie się nie zna. Mowa tutaj oczywiście o piłce nożnej i o samych kibicach. Prezes Kaczyński ostro krytykuje decyzję Premiera o tymczasowym zamykaniu stadionów. W gruncie rzeczy, nie ma się czemu dziwić. Prezes popiera katoli pod Pałacem Prezydenckim, a teraz popiera kiboli na stadionach.

Tak, tak - popiera. Takie ładne transparenty wywieszali, będące bardzo "na rękę" Prezesowi, a teraz nie mogą. Dobrze, że jeszcze to Krakowskie Przedmieście pozostało. 10 maja tuż, tuż...

Wg Kaczyńskiego, PO jest przeczulona na swoim punkcie i likwiduje różne imprezy tylko z tego powodu, że publiczność przejawia mało sympatii dla władzy. Czekam z niecierpliwością na spotkanie Prezesa z kibolami, po którym być może będzie dochodzić do uroczystych burd na stadionach, na wzór tych z Krakowskiego Przedmieścia. W końcu katole i kibole mają bardzo dużo ze sobą wspólnego i należą do osób, na których Prezes Kaczyński działa jak lep na muchy. Być może już niedługo zobaczymy owoce ewentualnej współpracy.

czwartek, 5 maja 2011

Pokolenie DINK

Coraz popularniejszą w Polsce staje się postawa zakładająca nieposiadanie dzieci z własnego wyboru. Pokolenie DINK (double income, no kids - czyli podwójny dochód, żadnych dzieci) na Zachodzie nie jest niczym nadzwyczajnym już od dawna. W Niemczech ponad 16% kobiet i 27% mężczyzn nie zamierza mieć dzieci. W Polsce taką deklarację składa tylko 2% ankietowanych, a to i tak dwukrotnie więcej niż w latach 90 (Zaraska M., Dziecko? Nie, dziękuję, Newsweek POLSKA, 17/2011, 1.05.11, s. 48-49).

Najważniejszą chyba kwestią są powody, dla których młodzi ludzie decydują się na takie właśnie życie. Postawie takiej może towarzyszyć wiele pobudek - od  najbardziej altruistycznych zaczynając, a na najzwyczajniej w świecie egoistycznych kończąc. 

Altruiści, najogólniej mówiąc - osoby działające na korzyść innych, kierują się dobrem naszej planety. Nie jest żadną niespodzianką, że grozi nam przeludnienie (głównie za sprawą Chin, Indii i krajów afrykańskich), co w konsekwencji może nawet doprowadzić do klęsk głodowych na szeroką skalę. Jednakże, nie tylko głód i "ciasnota" są skutkami problemu, ale też wyczerpujące się złoża surowców, czy zwiększające się, w niepokojącym tempie, zanieczyszczenie środowiska. Altruiści - mitomani uważają z kolei, że nieposiadając dzieci chronią je (które przecież nigdy nie będą istniały) przed wszystkimi niebezpieczeństwami i okrucieństwami tego świata.

Niektórzy podejmują taką decyzję, ponieważ po prostu nie lubią dzieci. Sam za nimi nie przepadam. To mało powiedziane... Kiedy widzę bachora - drącego się wniebogłosy i wyrabiającego ze swoją matką, niepotrafiącą go okiełznać, wszystko na co ma ochotę - to, najzwyczajniej w świecie, mam ochotę zlać takiego małego gnoja. I nie wiem co mnie bardziej denerwuje - jego zachowanie, czy to, że do takiego stanu w dużej mierze doprowadzili jego rodzice, niepotrafiący wychować swojego dziecka. Pomimo to, mam w sobie tzw. geny rodzicielstwa. Wg prof. Slany, nie ma wiarygodnych badań, które wskazywałyby na ich brak u niektórych ludzi (Ibidem).

Z kolei innych bezdzietnych przeraża myśl, że potencjalne dziecko może okazać się ważniejsze od ich aktualnego partnera. Nie każdy tego chce. Nie każdy ma ochotę zmieniać swoje życie i przewracać je do góry nogami. I w tym miejscu zaczynają się postawy egoistyczne, będące dokładnym odzwierciedleniem postaw altruistycznych. Po co mi to? Wolę dalej często wychodzić ze znajomymi do kina, na imprezy, dużo czytać i podróżować. Dziec to nie dla mnie. Niech inni je mają. Przecież wszyscy z nich nie zrezygnują...

Takie myślenie jest niebezpieczne. Decydując się na brak dzieci teraz - fundujemy sobie trudną starość. Jeżeli oczywiście szczęśliwie do niej dożyjemy. Polskie społeczeństwo jest jeszcze stosunkowo młode, porównując je do innych krajów Europy zachodniej, jednakże właśnie zaczyna się starzeć. Za kilkadziesiąt, a może nawet kilkanaście lat, liczba osób wieku emerytalnym zacznie się gwałtownie zwiększać. Wg prognoz, udział osób w wieku poprodukcyjnym w ogólnej strukturze ludności, zwiększy się z 16% do 26,7% w roku 2035 (egospodarka.pl). Odsetek osób w wieku produkcyjnym będzie się z kolei zmniejszał. Oznacza to, że coraz mniejsza grupa osób będzie musiała pracować na emerytury grupy powiększającej swoją liczebność. Myślę, że nikt nie chciałby, aby te prognozy się urzeczywistniły, jednak jest bardzo mało prawdopodobne, że tak się nie stanie.

Dlatego uważam, że posiadanie dzieci jest inwestycją w naszą przyszłość. Nie obchodzi mnie żadna presja, tym bardzie ta wywierana przez Kościół katolicki (na którą niektórzy bezdzietni się skarżą) - zdanie Kościoła na mój temat mam głęboko gdzieś i nie jest ono absolutnie powodem moich poglądów co do posiadania dzieci. Kieruję się tutaj tylko i wyłącznie zdrowym rozsądkiem (przecież nasz partner życiowy kiedyś odejdzie - z tego świata lub do kochanki/a, a dzięki dzieciom nie zostaniemy całkiem sami) oraz pobudkami czysto ekonomicznymi.

poniedziałek, 2 maja 2011

Osama bin Laden nie żyje

Najgroźniejszy terrorysta świata - Osama bin Laden - został wczoraj zabity przez amerykańskie siły specjalne, dzięki informacjom CIA, w czasie 40-minutowej akcji. Ukrywał się on w rezydencji wartej ok. miliona dolarów, w Abbotabad - mieście położonym 60 km na północ od Islamabadu. Przebywał tam ze swoją najbliższą rodziną, m.in. bratem oraz najmłodszą żoną.

"Sprawiedliwości stało się zadość" - oświadczył Prezydent Barack Obama w historycznym przemówieniem do narodu. Stany Zjednoczone "zabezpieczyły" ciało terrorysty, a w akcji nie zginął nikt z Amerykanów. Wg agencji AFP, po informacji o śmierci Usāmaha bin Muhammada bin `Awada bin Lādina (arabski klasyczny), kurs dolara poszedł w górę...

54-letni Saudyjczyk (urodzony w Arabii Saudyjskiej syn Jemeńczyka i Syryjki) był poszukiwany od wielu lat, natomiast intensywny pościg za nim rozpoczął się po zamachach z 11 września na World Trade Center, w których zginęło 2749 osób (w tym 6 Polaków), a do odpowiedzialności za które Osama bin Laden się przyznał. Za informacje na temat miejsca przebywania Osamy bin Ladena USA oferowały 50 milionów dolarów nagrody.

niedziela, 1 maja 2011

Beatyfikacja Jana Pawła II

Dzisiaj ważny dla Polaków dzień. Dla Polaków, a przede wszystkim - dla katolików. Jan Paweł II jest pierwszym w historii Kościoła papieżem, który zostaje wyniesiony na ołtarze przez swojego bezpośredniego następcę. Po 6 latach od śmierci Karola Wojtyły, zostanie on błogosławionym.

Sześć lat wydaje się być długim okresem, jednak tempo beatyfikacji i tak jest ekspresowe. Benedykt XVI nie zdecydował się spełnić życzenia tłumów (Santo Subito) i nie uczynił Polaka świętym natychmiast. Zrezygnował za to z 5-letniego okresu, który musi minąć od śmierci, do rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Jeśli po beatyfikacji Jana Pawła II wydarzy się cud, będzie potrzebny rok czasu, aby móc przygotować kanonizację.

Skąd wstrzemięźliwość obecnego Papieża od Santo Subito? Za powód przytacza się przykład Matki Teresy z Kalkuty. W 1997 roku, po jej śmierci, także rozważano wyniesienie jej od razu na ołtarze. Jednak ostatecznie Jan Paweł II podjął decyzję o niepomijaniu procesu beatyfikacyjnego, który rozpoczął się także z pominięciem 5-letniego okresu.

Na uroczystościach beatyfikacyjnych Papieża Polaka pojawiły się tłumy. Media mówią o ponad milionie pielgrzymów, z których niektórzy mdleją przy barierkach, z powodu ogromnego ścisku. Msza beatyfikacyjna rozpoczęła się o godzinie 10.00, a przewodniczy jej Benedykt XVI. Została odczytana sylwetka Karola Wojtyły, a do ołtarza przyniesiony został relikwiarz z ampułką krwi Jana Pawła II - najważniejsza relikwia polskiego Papieża.

Świętowanie trwa nie tylko w Watykanie. Tłumy osób zgromadziły się w Wadowicach, w podkrakowskich Łagiewnikach, w Warszawie, a także w wielu innych polskich miastach. W Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach od godz. 10.00 trwa transmisja uroczystości w Watykanie. Ogląda ją tam ok. 100 tys. osób. W godzinach popołudniowych będzie miał tam miejsce kolejny precedens w historii Kościoła - po raz pierwszy zostaną uczczone relikwie błogosławionego, przekazane kustoszowi Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach bp Janowi Zającowi przez metropolitę krakowskiego kardynała Stanisława Dziwisza.

Bez wątpienia, dzisiejszy dzień jest wielkim świętem dla Polaków. Nie obejdzie się jednak bez trochę mniej przyjemnych kwestii. Po pierwsze - kwestia testamentu Karola Wojtyły. Napisał on w nim, że pragnie zostać pochowany w grobie w ziemi. Tymczasem jego trumna została kilka dni temu wydobyta z Grot Watykańskich i przeniesiona do Bazyliki św. Piotra. Rozumiem, że najgłośniejsza w historii beatyfikacja to święto dla wszystkich katolików (i nie tylko), ale także doskonała okazja dla Kościoła do "zintensyfikowania działań marketingowych". Niestety - do testamentu Karola Wojtyły ma to się nijak.

I teraz, trochę humorystycznie, o drugiej kwestii - czyli o wielkim nieobecnym w Watykanie. Mowa oczywiście o szefie PiS - Jarosławie Kaczyński. Odpierając ataki zwolenników PiSu - owszem Premiera Tuska także nie ma na uroczystościach, jednakże są pewne różnice między dwoma panami. Jarosław Kaczyński jest przywódcą konserwatywnej, prawicowej partii, która wręcz przywłaszczyła sobie ostatnio symbol krzyża, a nawet katedrę na Wawelu. Dlatego uważam, że Jarosław Kaczyński ma wręcz obowiązek (jeżeli nie religijny, to polityczny), aby tam po prosty być. Niestety - owy jegomość najwyraźniej się czegoś przestraszył. Nie chcę drugi raz się rozpisywać o tym samym - zainteresowanych odsyłam do mojej notki na salon24.pl: Kaczyński po raz kolejny stchórzył.