Dzisiaj ważny dla Polaków dzień. Dla Polaków, a przede wszystkim - dla katolików. Jan Paweł II jest pierwszym w historii Kościoła papieżem, który zostaje wyniesiony na ołtarze przez swojego bezpośredniego następcę. Po 6 latach od śmierci Karola Wojtyły, zostanie on błogosławionym.
Sześć lat wydaje się być długim okresem, jednak tempo beatyfikacji i tak jest ekspresowe. Benedykt XVI nie zdecydował się spełnić życzenia tłumów (Santo Subito) i nie uczynił Polaka świętym natychmiast. Zrezygnował za to z 5-letniego okresu, który musi minąć od śmierci, do rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Jeśli po beatyfikacji Jana Pawła II wydarzy się cud, będzie potrzebny rok czasu, aby móc przygotować kanonizację.
Skąd wstrzemięźliwość obecnego Papieża od Santo Subito? Za powód przytacza się przykład Matki Teresy z Kalkuty. W 1997 roku, po jej śmierci, także rozważano wyniesienie jej od razu na ołtarze. Jednak ostatecznie Jan Paweł II podjął decyzję o niepomijaniu procesu beatyfikacyjnego, który rozpoczął się także z pominięciem 5-letniego okresu.
Na uroczystościach beatyfikacyjnych Papieża Polaka pojawiły się tłumy. Media mówią o ponad milionie pielgrzymów, z których niektórzy mdleją przy barierkach, z powodu ogromnego ścisku. Msza beatyfikacyjna rozpoczęła się o godzinie 10.00, a przewodniczy jej Benedykt XVI. Została odczytana sylwetka Karola Wojtyły, a do ołtarza przyniesiony został relikwiarz z ampułką krwi Jana Pawła II - najważniejsza relikwia polskiego Papieża.
Świętowanie trwa nie tylko w Watykanie. Tłumy osób zgromadziły się w Wadowicach, w podkrakowskich Łagiewnikach, w Warszawie, a także w wielu innych polskich miastach. W Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach od godz. 10.00 trwa transmisja uroczystości w Watykanie. Ogląda ją tam ok. 100 tys. osób. W godzinach popołudniowych będzie miał tam miejsce kolejny precedens w historii Kościoła - po raz pierwszy zostaną uczczone relikwie błogosławionego, przekazane kustoszowi Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach bp Janowi Zającowi przez metropolitę krakowskiego kardynała Stanisława Dziwisza.
Bez wątpienia, dzisiejszy dzień jest wielkim świętem dla Polaków. Nie obejdzie się jednak bez trochę mniej przyjemnych kwestii. Po pierwsze - kwestia testamentu Karola Wojtyły. Napisał on w nim, że pragnie zostać pochowany w grobie w ziemi. Tymczasem jego trumna została kilka dni temu wydobyta z Grot Watykańskich i przeniesiona do Bazyliki św. Piotra. Rozumiem, że najgłośniejsza w historii beatyfikacja to święto dla wszystkich katolików (i nie tylko), ale także doskonała okazja dla Kościoła do "zintensyfikowania działań marketingowych". Niestety - do testamentu Karola Wojtyły ma to się nijak.
I teraz, trochę humorystycznie, o drugiej kwestii - czyli o wielkim nieobecnym w Watykanie. Mowa oczywiście o szefie PiS - Jarosławie Kaczyński. Odpierając ataki zwolenników PiSu - owszem Premiera Tuska także nie ma na uroczystościach, jednakże są pewne różnice między dwoma panami. Jarosław Kaczyński jest przywódcą konserwatywnej, prawicowej partii, która wręcz przywłaszczyła sobie ostatnio symbol krzyża, a nawet katedrę na Wawelu. Dlatego uważam, że Jarosław Kaczyński ma wręcz obowiązek (jeżeli nie religijny, to polityczny), aby tam po prosty być. Niestety - owy jegomość najwyraźniej się czegoś przestraszył. Nie chcę drugi raz się rozpisywać o tym samym - zainteresowanych odsyłam do mojej notki na salon24.pl: Kaczyński po raz kolejny stchórzył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz