piątek, 27 maja 2011

Polski gaz łupkowy

Żeby tylko nasz gaz z łupków nie stał się łupem dla polskich elit, które będą go sobie na wzajem wyszarpywać - to pierwsza myśl, jaka przychodzi mi do głowy, kiedy słyszę o złożach gazu łupkowego w Polsce. A jest o czym myśleć. Polska ma drugie pod względem wielkości w Europie, po Francji, złoża gazu łukowego, szacowane na 5,3 biliona metrów kwadratowych. Przy obecnym zużyciu, wystarczyłyby one na zaspokojenie naszego krajowego popytu na gaz przez okres ok. 300 lat. Na świecie, oprócz Francji, więcej tego surowca od nas mają tylko Chiny, Argentyna, Meksyk, Afryka Południowa, Kanada, Libia i Algieria. Ponadto, wydobycie gazu łupkowego w Polsce na skalę przemysłową może być możliwe już za 10-15 lat. 

Skąd moje obawy o przyszłość tego jakże cennego surowca, którym tak szczodrze nas obdarzyła sama matka natura?
Ano stąd, że wczoraj Senat odrzucił poprawkę zgłoszoną przez posłów PiS, której celem było ustalenie stałej opłaty za użytkowanie polskiego gazu ziemnego, wynoszącej nie mniej niż 40% przychodów pochodzących ze sprzedaży wydobytego surowca. Nie jest to wygórowana suma, ponieważ w Wielkiej Brytanii, Dani czy Norwegi takie opłaty wahają się od 50 do 70% wartości sprzedaży. Dlaczego zatem nasi senatorzy ową poprawkę odrzucili? Jeżeli powodem byłoby to, że w poniedziałek PO chce złożyć podobną poprawkę, ale z progiem ustalonym na 50% - byłbym w stanie to zrozumieć - ale tak nie jest. Zdecydowano, że minister będzie ustalał opłaty dla każdego złoża, drogą indywidualnych negocjacji z firmą wydobywczą. Coś mi się zdaje, że za kilkanaście lat minister gospodarki w Polsce będzie jednym z najzamożniejszych ludzi tego świata... 

Za przyjętym rozwiązaniem obstawał główny geolog kraju - Pan Henryk Jezierski, który argumentował, iż jest jeszcze za wcześnie na ustalanie stałych opłat, ponieważ nie wiemy jak w przyszłości będzie kształtował się rynek. Nie przekonuje mnie to jednak w ogóle. Im wcześniej zostanie uregulowana ta jakże istotna dla państwa polskiego kwestia, tym lepiej. Przecież w chwili obecnej opłaty za wydobycie surowca, na rzecz polskiego budżetu, wynoszą maksymalnie 1,5% będąc jednocześnie najniższymi na świecie! Złapałem się za głowę, kiedy się dowiedziałem, a było to właśnie dzisiaj, że nasz kraj rozdaje surowce praktycznie za darmo. W przypadku gazu łupkowego, nie wolno do takiej sytuacji dopuścić - stanowi on zbyt cenną szansę dla rozwoju i dobrobytu naszego kraju.

Jeżeli sytuacja pozostanie bez zmian, firmy eksploatujące polskie złoża gazu niemiłosiernie się obłowią, a wraz z nimi polscy prawodawcy, którzy pozwolą im na wydobycie. Chodzi o niebagatelne sumy. Przy obecnych cenach gazu, złoża gazu łupkowego w Polsce są warte ok. 2,1 biliona złotych (dwa tysiące sto miliardów!). To więcej niż cały polski PKB wynoszący 1,5 biliona zł. Jeżeli Polska dobrze wykorzysta swoją szansę - osiągnie wymierne korzyści finansowe, które jednak nie są jedynymi.

Oprócz zwiększonych dochodów do budżetu, nasze znaczenie w Unii Europejskiej, ale także w skali całego świata, ulegnie dużemu zwiększeniu. Z importera gazu staniemy się eksporterem, dzięki czemu uniezależnimy się gospodarczo od Rosji. Wpłynie to na zwiększenie naszego bezpieczeństwa energetycznego. Z kolei nasze bezpieczeństwo, rozumiane w sensie dosłownym, zwiększy się, kiedy pojawią się w naszym kraju liczące się na całym świecie korporacje amerykańskie zajmujące się wydobyciem gazu. Zainwestowane przez nie w naszym kraju miliardy dolarów będą stanowiły większą gwarancję bezpieczeństwa niż baterie rakiet patriot czy stacjonujące w naszym kraju amerykańskie myśliwce F-16. Jak dużą szansę stanowi dla Polski gaz łupkowy, widać po zachowaniu innych krajów, bardziej lub mniej nam nie przychylnych.

Prym oczywiście wiedzie Rosja, która za wszelką cenę będzie broniła swoich interesów w Europie. A poprą ją Niemcy, którzy od zawsze prowadzą z Rosjanami intratne interesy, a których uwieńczeniem była wspólna budowa gazociągu Nord-Stream. Wykorzystując organizacje ekologiczne, Rosja stara się zablokować wydobycie gazu łupkowego w Europie. Ryzyko zanieczyszczenia wód gruntowych jest jednym z argumentów używanych przeciwko wydobywaniu gazu łupkowego. Są to pomysły wyssane z palca, gdyż ujęcia wody pitnej nie znajdują się poniżej poziomu 500-600 metrów, tymczasem gaz łupkowy będzie wydobywany na głębokości 2-3 tys. metrów, a nawet głębiej.

Także w Brukseli działa wpływowe lobby dążące do uchwalenia prawa europejskiego, zakazującego wydobywania gazu z łupków. Kroki takie, w obrębie własnego kraju, poczyniła już Francja, obawiając się, że gaz łupkowy zagrozi producentom energii atomowej we Francji, a Ci najwyraźniej potrafią dobrze zadbać o swoje interesy - bo przecież nikt nie lubi konkurencji...

środa, 25 maja 2011

Barack Obama w Polsce

uristocrat.com
 
Na godzinę 18 w piątek planowany jest przylot do Polski Prezydenta Stanów Zjednoczonych - Baracka Obamy. Będzie to wizyta robocza i Prezydent USA pojawi się w naszym kraju bez swojej małżonki - Michelle Obamy.

Mimo, że do wizyty amerykańskiego prezydenta w Polsce jeszcze jakieś 65 godzin, media co chwilę zasypują nas jakimiś newsami na temat Baracka Obamy i jego blisko tygodniowej wizycie w Europie, która rozpoczęła się w poniedziałek, w Irlandii. Tego samego dnia wieczorem Barack Obama udał się do Wielkiej Brytanii, gdzie zabawi do czwartku. Na czwartek i piątek przewidziany jest udział Prezydenta Stanów Zjednoczonych w spotkaniu grupy G8 we Francji. Po szczycie, Barack Obama przyleci do Polski i zostanie nad Wisłą do soboty.

Polskie media już poświęcają dużo czasu Barackowi Obamie i jego wizycie, a w szczególności wpadce z zawiśnięciem pancernej limuzyny prezydenta w bramie, piątkowym i sobotnim korkom w Warszawie, czterem samolotom transportowym, które dostarczyły do Warszawy sprzęt do obsługi wizyty, kwestii tego, za co Barack Obama powinien Polskę przeprosić, a nawet ewentualnej audiencji Baracka Obamy u Jarosława Kaczyńskiego.

Tymczasem, nie wiadomo nawet czy wizyta w Polsce dojdzie do skutku, ze względu na chmurę pyłu wulkanicznego, nadciągającą znad Islandii. Barack Obama drugi raz wybiera się do Polski i znowu są problemy  wywołane przez islandzkie wulkany. Może to opatrzność nad nami czuwa i nie chce dopuścić do skompromitowania naszego kraju podczas spotkania Baracka Obamy z rodzinami ofiar tragedii pod Smoleńskiem? W końcu nie wiadomo co strzeli do głowy osobom w dużej mierze uważającym do dzisiaj, że 10 kwietnia 2010 roku dokonano zamachu... 

Na początku wizyty w Polsce, Prezydent USA ma być gościem honorowym podczas uroczystej kolacji z udziałem przywódców państw Europy Środkowo-Wschodniej. W sobotę odbędą się rozmowy z Prezydentem Bronisławem Komorowskim, Premierem Donaldem Tuskiem, byłym Prezydentem - Lechem Wałęsą - a także z "rodzinami smoleńskimi". Tematami rozmów w Warszawie mają być przede wszystkim współpraca wojskowa Polski z USA, dwustronna i w ramach NATO, udział polskich oddziałów w operacji w Afganistanie, problemy bezpieczeństwa europejskiego, polsko-amerykańska wymiana gospodarcza i przydatność polskich doświadczeń w czasie transformacji systemowej dla rewolucji na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej. Nie wiadomo czy zostanie poruszona kwestia zniesienia wiz dla Polaków.

Żeby tylko "Bestia" Obamy dała sobie radę na polskich drogach... Mowa oczywiście o Cadillacu One, czyli superlimuzynie, którą porusza się Barack Obama. Owy bunkier na kołach podobno jest w stanie wytrzymać uderzenie meteorytu, jego opony są odporne na przebicie, a hermetyczna kabina wytrzyma nawet ataki chemiczne, biologiczne oraz wszelkiego rodzaju promieniowanie. Najbardziej zdziwił mnie jednak system podtrzymywania życia (jak na stacjach kosmicznych), zaopatrzony w krew zgodną z grupą krwi Prezydenta USA. Amerykanie najwidoczniej także znają przysłowie: "Strzeżonego Pan Bóg strzeże"...
voiceofdetroit.net 
fanpop.com

środa, 18 maja 2011

Kto układa te matury do jasnej ciasnej?

Pisemne egzaminy maturalne mamy już za sobą, ustne jeszcze trwają, a mnie dzisiaj zaskoczyła informacja o kolejnych niedociągnięciach, związanych z maturą 2011.

Chodzi o warszawskie Liceum Ogólnokształcące im. Klementyny Hoffmanowej. Poszło o to, że uczniowie tej szkoły nadzwyczaj dobrze poradzili sobie z rozwiązywaniem zadań maturalnych z matematyki. Na tyle dobrze, że Centralna Komisja Edukacyjna zaczęła się zastanawiać, czy nie doszło do przecieku. Zgłoszono nawet sprawę do prokuratury.

Szybko jednak wyszło na jaw, że żadnego przecieku nie było, tylko zadania maturalne z matematyki były wcześniej dostępne w testach umieszczonych w Internecie! Jakiś obibok, układający egzamin maturalny z matematyki 2011, przysiadł sobie pewnie wieczorkiem przy komputerze, zrobił ctrl+C, ctrl+V z Internetu, a następnego dnia rano matura już była gotowa do druku! To jest skandal, co się dzieje obecnie z polską edukacją. Najpierw na maturze z geografii były 2 takie same wykresy (pewnie też kopiowane z Internetu), a teraz się okazało, że matura z matematyki też była układana po macoszemu. Na całe szczęście dzisiaj szanowna CKE ogłosiła, że uczniowie warszawskiego LO nie będą musieli powtarzać egzaminu dojrzałości z matematyki. Trudno ich przecież karać za błędy popełnione przez niekompetentnych urzędników w ministerstwie edukacji. Przecież matura jest na tyle ważnym dla młodego człowieka egzaminem, że przed wydrukiem powinno ją przeczytać co najmniej kilka myślących osób...

W poprzednich latach egzaminy maturalne także zawierały błędy. Nie dość, że polski system edukacji produkuje bezrobotnych, posiadających tylko papier (a prawie zero umiejętności), to jeszcze państwowe egzaminy są same w sobie kompromitacją! Brak słów.

piątek, 13 maja 2011

Piątek trzynastego

 
Paraskewidekatriafobia (z grec.) - tak się nazywa strach, który powinienem dzisiaj odczuwać, a jest wręcz przeciwnie. Od kiedy pamiętam, zawsze liczyłem, że wydarzy się coś przyjemnego w piątek 13. Dzisiaj np. jedne z akcji w moim portfelu podrożały o 3,23%.

Skąd się wziął taki pogląd?

Otóż 13 października 1307 roku, właśnie w piątek, Król Francji Filip IV Piękny wydał rozkaz aresztowania wszystkich Templariuszy. Był on u nich poważnie zadłużony, dlatego postanowił pozbyć się wierzycieli, oskarżając ich o herezję, świętokradztwo, czary, rozpustę, a także spiskowanie z Saracenami. Po długim i wnikliwym procesie, majątek zakonu został skonfiskowany, a wielu Templariuszy, zgodnie z obyczajem, zostało spalonych na stosie. Mówi się, że Jacques de Molay - Ostatni Wielki Mistrz Zakonu - w ostatnich minutach swojego życia rzucił klątwę na Filipa IV, papieża Klemensa V i Wilhelma de Nogaret. Najwidoczniej podziałało, gdyż żaden z nich nie przeżył kolejnego roku... 

Piątek trzynastego jest uznawany za dzień pechowy w wielu krajach anglojęzycznych, francuskojęzycznych i portugalskojęzycznych (spośród sąsiadów Polski są to Niemcy, Czechy i Słowacja). Z kolei Grecy, Rumunii i Hiszpanie za pechową datę uznają wtorek trzynastego, a Włosi - piątek siedemnastego.

Trzynasty w piątek nie może wypaść częściej niż 3 razy w roku, i nie jest możliwe, aby w danym roku piątek trzynastego nie pojawił się wogóle. 

sobota, 7 maja 2011

Kibic Kaczyński

fakt.pl
Jarosław Kaczyński po raz kolejny zabrał głos na temat tego, na czym kompletnie się nie zna. Mowa tutaj oczywiście o piłce nożnej i o samych kibicach. Prezes Kaczyński ostro krytykuje decyzję Premiera o tymczasowym zamykaniu stadionów. W gruncie rzeczy, nie ma się czemu dziwić. Prezes popiera katoli pod Pałacem Prezydenckim, a teraz popiera kiboli na stadionach.

Tak, tak - popiera. Takie ładne transparenty wywieszali, będące bardzo "na rękę" Prezesowi, a teraz nie mogą. Dobrze, że jeszcze to Krakowskie Przedmieście pozostało. 10 maja tuż, tuż...

Wg Kaczyńskiego, PO jest przeczulona na swoim punkcie i likwiduje różne imprezy tylko z tego powodu, że publiczność przejawia mało sympatii dla władzy. Czekam z niecierpliwością na spotkanie Prezesa z kibolami, po którym być może będzie dochodzić do uroczystych burd na stadionach, na wzór tych z Krakowskiego Przedmieścia. W końcu katole i kibole mają bardzo dużo ze sobą wspólnego i należą do osób, na których Prezes Kaczyński działa jak lep na muchy. Być może już niedługo zobaczymy owoce ewentualnej współpracy.

czwartek, 5 maja 2011

Pokolenie DINK

Coraz popularniejszą w Polsce staje się postawa zakładająca nieposiadanie dzieci z własnego wyboru. Pokolenie DINK (double income, no kids - czyli podwójny dochód, żadnych dzieci) na Zachodzie nie jest niczym nadzwyczajnym już od dawna. W Niemczech ponad 16% kobiet i 27% mężczyzn nie zamierza mieć dzieci. W Polsce taką deklarację składa tylko 2% ankietowanych, a to i tak dwukrotnie więcej niż w latach 90 (Zaraska M., Dziecko? Nie, dziękuję, Newsweek POLSKA, 17/2011, 1.05.11, s. 48-49).

Najważniejszą chyba kwestią są powody, dla których młodzi ludzie decydują się na takie właśnie życie. Postawie takiej może towarzyszyć wiele pobudek - od  najbardziej altruistycznych zaczynając, a na najzwyczajniej w świecie egoistycznych kończąc. 

Altruiści, najogólniej mówiąc - osoby działające na korzyść innych, kierują się dobrem naszej planety. Nie jest żadną niespodzianką, że grozi nam przeludnienie (głównie za sprawą Chin, Indii i krajów afrykańskich), co w konsekwencji może nawet doprowadzić do klęsk głodowych na szeroką skalę. Jednakże, nie tylko głód i "ciasnota" są skutkami problemu, ale też wyczerpujące się złoża surowców, czy zwiększające się, w niepokojącym tempie, zanieczyszczenie środowiska. Altruiści - mitomani uważają z kolei, że nieposiadając dzieci chronią je (które przecież nigdy nie będą istniały) przed wszystkimi niebezpieczeństwami i okrucieństwami tego świata.

Niektórzy podejmują taką decyzję, ponieważ po prostu nie lubią dzieci. Sam za nimi nie przepadam. To mało powiedziane... Kiedy widzę bachora - drącego się wniebogłosy i wyrabiającego ze swoją matką, niepotrafiącą go okiełznać, wszystko na co ma ochotę - to, najzwyczajniej w świecie, mam ochotę zlać takiego małego gnoja. I nie wiem co mnie bardziej denerwuje - jego zachowanie, czy to, że do takiego stanu w dużej mierze doprowadzili jego rodzice, niepotrafiący wychować swojego dziecka. Pomimo to, mam w sobie tzw. geny rodzicielstwa. Wg prof. Slany, nie ma wiarygodnych badań, które wskazywałyby na ich brak u niektórych ludzi (Ibidem).

Z kolei innych bezdzietnych przeraża myśl, że potencjalne dziecko może okazać się ważniejsze od ich aktualnego partnera. Nie każdy tego chce. Nie każdy ma ochotę zmieniać swoje życie i przewracać je do góry nogami. I w tym miejscu zaczynają się postawy egoistyczne, będące dokładnym odzwierciedleniem postaw altruistycznych. Po co mi to? Wolę dalej często wychodzić ze znajomymi do kina, na imprezy, dużo czytać i podróżować. Dziec to nie dla mnie. Niech inni je mają. Przecież wszyscy z nich nie zrezygnują...

Takie myślenie jest niebezpieczne. Decydując się na brak dzieci teraz - fundujemy sobie trudną starość. Jeżeli oczywiście szczęśliwie do niej dożyjemy. Polskie społeczeństwo jest jeszcze stosunkowo młode, porównując je do innych krajów Europy zachodniej, jednakże właśnie zaczyna się starzeć. Za kilkadziesiąt, a może nawet kilkanaście lat, liczba osób wieku emerytalnym zacznie się gwałtownie zwiększać. Wg prognoz, udział osób w wieku poprodukcyjnym w ogólnej strukturze ludności, zwiększy się z 16% do 26,7% w roku 2035 (egospodarka.pl). Odsetek osób w wieku produkcyjnym będzie się z kolei zmniejszał. Oznacza to, że coraz mniejsza grupa osób będzie musiała pracować na emerytury grupy powiększającej swoją liczebność. Myślę, że nikt nie chciałby, aby te prognozy się urzeczywistniły, jednak jest bardzo mało prawdopodobne, że tak się nie stanie.

Dlatego uważam, że posiadanie dzieci jest inwestycją w naszą przyszłość. Nie obchodzi mnie żadna presja, tym bardzie ta wywierana przez Kościół katolicki (na którą niektórzy bezdzietni się skarżą) - zdanie Kościoła na mój temat mam głęboko gdzieś i nie jest ono absolutnie powodem moich poglądów co do posiadania dzieci. Kieruję się tutaj tylko i wyłącznie zdrowym rozsądkiem (przecież nasz partner życiowy kiedyś odejdzie - z tego świata lub do kochanki/a, a dzięki dzieciom nie zostaniemy całkiem sami) oraz pobudkami czysto ekonomicznymi.

poniedziałek, 2 maja 2011

Osama bin Laden nie żyje

Najgroźniejszy terrorysta świata - Osama bin Laden - został wczoraj zabity przez amerykańskie siły specjalne, dzięki informacjom CIA, w czasie 40-minutowej akcji. Ukrywał się on w rezydencji wartej ok. miliona dolarów, w Abbotabad - mieście położonym 60 km na północ od Islamabadu. Przebywał tam ze swoją najbliższą rodziną, m.in. bratem oraz najmłodszą żoną.

"Sprawiedliwości stało się zadość" - oświadczył Prezydent Barack Obama w historycznym przemówieniem do narodu. Stany Zjednoczone "zabezpieczyły" ciało terrorysty, a w akcji nie zginął nikt z Amerykanów. Wg agencji AFP, po informacji o śmierci Usāmaha bin Muhammada bin `Awada bin Lādina (arabski klasyczny), kurs dolara poszedł w górę...

54-letni Saudyjczyk (urodzony w Arabii Saudyjskiej syn Jemeńczyka i Syryjki) był poszukiwany od wielu lat, natomiast intensywny pościg za nim rozpoczął się po zamachach z 11 września na World Trade Center, w których zginęło 2749 osób (w tym 6 Polaków), a do odpowiedzialności za które Osama bin Laden się przyznał. Za informacje na temat miejsca przebywania Osamy bin Ladena USA oferowały 50 milionów dolarów nagrody.

niedziela, 1 maja 2011

Beatyfikacja Jana Pawła II

Dzisiaj ważny dla Polaków dzień. Dla Polaków, a przede wszystkim - dla katolików. Jan Paweł II jest pierwszym w historii Kościoła papieżem, który zostaje wyniesiony na ołtarze przez swojego bezpośredniego następcę. Po 6 latach od śmierci Karola Wojtyły, zostanie on błogosławionym.

Sześć lat wydaje się być długim okresem, jednak tempo beatyfikacji i tak jest ekspresowe. Benedykt XVI nie zdecydował się spełnić życzenia tłumów (Santo Subito) i nie uczynił Polaka świętym natychmiast. Zrezygnował za to z 5-letniego okresu, który musi minąć od śmierci, do rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Jeśli po beatyfikacji Jana Pawła II wydarzy się cud, będzie potrzebny rok czasu, aby móc przygotować kanonizację.

Skąd wstrzemięźliwość obecnego Papieża od Santo Subito? Za powód przytacza się przykład Matki Teresy z Kalkuty. W 1997 roku, po jej śmierci, także rozważano wyniesienie jej od razu na ołtarze. Jednak ostatecznie Jan Paweł II podjął decyzję o niepomijaniu procesu beatyfikacyjnego, który rozpoczął się także z pominięciem 5-letniego okresu.

Na uroczystościach beatyfikacyjnych Papieża Polaka pojawiły się tłumy. Media mówią o ponad milionie pielgrzymów, z których niektórzy mdleją przy barierkach, z powodu ogromnego ścisku. Msza beatyfikacyjna rozpoczęła się o godzinie 10.00, a przewodniczy jej Benedykt XVI. Została odczytana sylwetka Karola Wojtyły, a do ołtarza przyniesiony został relikwiarz z ampułką krwi Jana Pawła II - najważniejsza relikwia polskiego Papieża.

Świętowanie trwa nie tylko w Watykanie. Tłumy osób zgromadziły się w Wadowicach, w podkrakowskich Łagiewnikach, w Warszawie, a także w wielu innych polskich miastach. W Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach od godz. 10.00 trwa transmisja uroczystości w Watykanie. Ogląda ją tam ok. 100 tys. osób. W godzinach popołudniowych będzie miał tam miejsce kolejny precedens w historii Kościoła - po raz pierwszy zostaną uczczone relikwie błogosławionego, przekazane kustoszowi Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach bp Janowi Zającowi przez metropolitę krakowskiego kardynała Stanisława Dziwisza.

Bez wątpienia, dzisiejszy dzień jest wielkim świętem dla Polaków. Nie obejdzie się jednak bez trochę mniej przyjemnych kwestii. Po pierwsze - kwestia testamentu Karola Wojtyły. Napisał on w nim, że pragnie zostać pochowany w grobie w ziemi. Tymczasem jego trumna została kilka dni temu wydobyta z Grot Watykańskich i przeniesiona do Bazyliki św. Piotra. Rozumiem, że najgłośniejsza w historii beatyfikacja to święto dla wszystkich katolików (i nie tylko), ale także doskonała okazja dla Kościoła do "zintensyfikowania działań marketingowych". Niestety - do testamentu Karola Wojtyły ma to się nijak.

I teraz, trochę humorystycznie, o drugiej kwestii - czyli o wielkim nieobecnym w Watykanie. Mowa oczywiście o szefie PiS - Jarosławie Kaczyński. Odpierając ataki zwolenników PiSu - owszem Premiera Tuska także nie ma na uroczystościach, jednakże są pewne różnice między dwoma panami. Jarosław Kaczyński jest przywódcą konserwatywnej, prawicowej partii, która wręcz przywłaszczyła sobie ostatnio symbol krzyża, a nawet katedrę na Wawelu. Dlatego uważam, że Jarosław Kaczyński ma wręcz obowiązek (jeżeli nie religijny, to polityczny), aby tam po prosty być. Niestety - owy jegomość najwyraźniej się czegoś przestraszył. Nie chcę drugi raz się rozpisywać o tym samym - zainteresowanych odsyłam do mojej notki na salon24.pl: Kaczyński po raz kolejny stchórzył.