niedziela, 23 stycznia 2011

Chora służba zdrowia

Z usług lekarzy korzystam bardzo rzadko, bo, odpukać, prawie wogóle nie choruję. Ostatnio jednak postanowiłem wziąć się trochę za siebie i załatwić niedokończone sprawy z alergią z mojego dzieciństwa.

Tydzień temu byłem na testach alergicznych w przychodni publicznej. Na testy te czekałem 4 miesiące. Aż tyle, bo NFZ nie ma pieniędzy - to raz, a po drugie - pierwszą wizytę u alergologa miałem we wrześniu 2010 i testów nie dało się zrobić w tym samym roku, bo przychodnia (tak jak wszystkie inne w kraju) miała już wykorzystane kontrakty do końca roku. A więc czekałem cierpliwie do drugiej połowy stycznia 2011.

W trakcie tego czekania skończył mi się lek przepisany przez alergologa, do nabycia tylko na receptę, a do następnej wizyty jeszcze było dużo czasu. Poszedłem więc do najbliższej przychodni, mając nadzieję, że tam jakiś lekarz wypisze mi taką receptę od ręki. Okazało się jednak, że musiałem zostać normalnie zarejestrowany, poczekać w kolejce i dopiero otrzymałem receptę w gabinecie. Czyli budżet państwa, nie dość, że dopłaca do mojego leku (kupiłbym nawet bez recepty i dofinansowania, ale żadna aptega tak nie sprzeda), to jeszcze musi zapłacić za moją pseudowizytę u lekarza rodzinnego, która ograniczyła się do zwykłego wypisania recepty. Nic więc dziwnego, że NFZ nie ma pieniędzy..

A wracając do ostatniej wizyty w poradni alergologicznej, podczas której miałem robione testy, trwała ona 3 godziny, z racji tego, że musiałem odstać swoje w kolejce. A najgorsze było to, w jaki sposób zachowywali się pozostali pacjenci. Każdy tylko patrzył, jak tu się wepchać na chama przed innymi. I to na bezczelnego - stając przy drzwiach i wpadając do gabinetu, zaraz po wyjściu poprzedniego pacjenta. Żałosny widok. Albo Ci pacjenci są tak zdesperowani wiecznym czekaniem w kolejkach do lekarzy, albo po prostu tak się umieją zachować Polacy. 

A następna wizyta? Za dwa miesiące. I tak szybko, bo początek roku. Z testów wyszło to samo, co już wiedziałem, czyli uczulenie na kurz. Dostałem znowu receptę na ten sam lek, który tym razem wystarczy do następnej wizyty. I mam przyjść w marcu na spirometrię.

Jak już się zacznie leczyć w publicznej służbie zdrowia w Polsce, to może życia nie starczyć, ażeby doprowadzić leczenie do końca...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz